poniedziałek, 20 maja 2013

rozdział 9

                                                                    Deidara
Stałem  przed członkami Taki czekając. Seledynowo włosy zrobił kilka kroków do przodu pokazując swoje ostre zęby w dość irytującym uśmiechu, zmarszczyłem brwi. 
-hej! przywitał się jakbyśmy byli kumplami, po czym stanął przede mną a jego towarzysze ruszyli w moją stronę.
-Co za zbieg okoliczności, ciągnął seledynowłosy. Właśnie szukamy Itachiego Uchihy, no wiesz wysoki, ciemnowłosy, czarny płaszcz w czerwone chmurki należycie do tej samej organizacji.
Wzruszyłem niedbale ramionami uśmiechając się kpiąco w jego stronę.
-Wiesz co? Nie kojarzę typa ale jak go spotkam to dam ci znać.
-ha ha zaśmiał się chłopak, po czym wyciągnął duży miecz Zabuzy w moją stronę.
-Niestety nie mamy czasu, więc może to odświeży twoją pamięć? Gotowy do uniku patrzałem jak seledynowłosy bierze zamach.
-Suigetsu! od strony drzew rozniósł się czyjś oschły głosy. 
-Sasuke-kun!! zapiszczała rudowłosa dziewczyna, po czym ruszyła biegiem w jego stronę.
-Zamknij mordę nie musisz krzyczeć, powiedział skrzywiony Suigetsu. Jednak ta zignorowała go i stanęła obok ciemnowłosego. Chciała się na niego rzucić lecz ten ją odepchnął i ruszył w naszą stronę.
Stałem i czekałem na rozwój sytuacji.

                                                                Itachi
Siedziałem na fotelu patrząc na  jej spokojną twarz okrytą kosmykami różowych włosów. Podszedłem do jej łóżka okrywając ją kocem, po czym odgarnąłem włosy z jej twarzy.  Koniuszkami palców przejechałem po jej policzku zahaczając o usta.
Nagle moją głowę przeszył wielki ból, zatoczyłem się do tyłu przewracający  lampę stojącą na szafce nocnej, która z głośnym trzaskiem upadła na podłogę. Ból był tak silny że zaczęło kręcić mi się w głowie, upadłem na kolana chwytając się za nią. 
                                                                       Sakura
Wystraszona obudziłam się rozglądając się po pokoju.
 Patrzałam na klęczącego  koło mnie Itachiego.
-Itachi wykrztusiłam drżącym głosem. Widząc że nie reaguje wstałam i  uklękłam obok niego kalecząc se nogi odłamkami szkła, chwyciłam go za ramie
-Itachi? zapytałam pewniejszym głosem, 
-Co się dzieje? odezwał się pół przytomny,
Potrząsnęłam nim, lecz ten usunął się na moje kolana nie przytomny a moje serce dosłownie stanęła. Przez chwile patrzałam na niego oszołomiona. 
-Otwórz oczy, rozkazałam tracąc powoli grunt pod nogami,
-Do cholery Itachi! Otwórz oczy,
Przyłożyłam  rękę do jego czoła, po czym z mojej dłoni zaczęła wydobywać się Chakra..
                                                                       Sasuke
Przyciskałem swoją katanę do szyi blondyna. Odgarnąłem wolą ręką mokre włosy z twarzy wypluwając krew, która napłynęła mi do ust.
-Powiesz w końcu gdzie znajduje się mój brat czy mam cie torturować dopóki mi nie puścisz pary z ust? Zapytałem obojętnie 
Obrzucił mnie zmęczonym spojrzeniem po czym prychnął.
Westchnąłem 
-Chciałem po dobroci ale skoro nie chcesz..
-Znajdź dziewczynę,
-Co? Zapytałem zdezorientowany, spojrzałem na niego odsuwając katanę.
-Znajdź dziewczynę która była tu ze mną, jak ją znajdziesz to również i jego. Znalezienie Itachiego nie jest łatwe ale z dziewczyną nie powinieneś mieć problemu, stwierdził patrząc mu prosto w oczy.
-Po prostu powiedz mi gdzie macie kryjówkę, nie zamierzałam się uganiać za dziewczyną! Warknąłem znów przykładając ostrze do jego szyi.
Czując zimne ostrze blondyn się skrzywił.
-Nie mogę ci tego powiedzieć, oznajmił. Bardziej obawiam się Peina niż ciebie.
-Suigetsu warknąłem wściekły,
-Zajmij się nim,
-Z przyjemnością odparł seledynowłosy wyciągając miecz.
                                                                Itachi 
Zamroczony zacząłem powoli otwierać oczy,  szykując się na kolejną dawkę bólu. Ale o dziwo nic mnie nie bolało. Zamrugałem kilka raz wyostrzając wzrok.
-W końcu odzyskałeś przytomności usłyszałem nad sobą cichy i łagodny głosy. Nade mną pochylała się sakura a jej wyraz twarzy wyrażał ulgę a zarazem obawę. A oczy świeciły dziwnym blaskiem.
-Dobrze się czujesz? Zapytała  niepewnie odgarniając z mojej twarzy włosy.
-Tak, wychrypiałem próbując usiąść.
-Leż! powiedziała chwytając mnie za ramiona,
-powinieneś odpoczywać, niechętnie z powrotem opadłem na łóżko.
-Co się stało? zapytałem przymykając oczy,
-Obudziłam się słysząc hałas, klęczałeś na ziemi trzymając się za głowę. Podeszłam do ciebie a ty zemdlałeś, użyłam Chakry po czym przeniosłam cie na swoje łóżko i... urwała i spojrzała na mnie nie pewnie.
-Wystraszyłeś mnie wykrztusiła po chwili, przez jakiś czas w pokoju panowała cisza patrzałem na nią  i już otwierałem usta żeby coś powiedzieć kiedy poczułem jej usta na swoich.
                                                                      Sakura
CO ja robię?!!!
po raz kolejny musnęłam jego usta zaczęłam się odsunąć czując jednak dotyka delikatnie mojego policzka znieruchomiałam pozwalając mu kontynuować pocałunek który stawał się coraz bardziej intensywny. Przyciągnął mnie bliżej siebie, wplątałam ręce w jego włosy. Nie będąc mi dłużny poczułam jak jego ręka zaczęła błądzić po moim ciele.  W mojej głowie panowała pustka, wiem że robię źle powinnam w tej chwili go odepchnąć. Ale nie mogłam! Czułam się tak wspaniale czując jego usta  na sobie.
Jeszcze nigdy się tak nie czułam się z nikim tak dobrze jak z nim.
Słysząc swoje imię z jego ust jęknęłam podniecona. Spojrzałam w jego oczy.  Jego wiecznie obojętne na wszystko spojrzenie wyrażało tak wiele emocji w tej chwili. Uśmiechnęłam się w jego stronę, po czym znów wbiłam się w jego usta. Niech wszystko idzie w diabli teraz chce zrobić coś dla siebie.
                                                Sasuke
Stałem opierając się o drzewo i myślałem nad zaistniałą sytuacją.
Sakura i Itachi? Czemu trzymają się razem? Co ona robi w Akatsuki? Mimo tego że było ciemno doskonale widziałem czarny płaszczy w czerwone chmurki, który świadczył o przynależności do Akatsuki a  osoba która go ogłuszyła musiał być  Itachi.  Jestem tego pewny. 

,,Znajdź dziewczynę, tą która była tu ze mną. Jak ją znajdziesz to również i jego. Znalezienie Itachiego nie jest łatwe ale z dziewczyną nie powinieneś mieć problemu."

Przypomniał sobie słowa blondyna. 
-Co teraz zrobimy? Zapytał Jugo stając przede mną
-Wyruszamy do Kusa-Gakure, odparłem
-Dlaczego akurat tam?
-Muszę się spotkać z pewną osobą ale zanim to zrobimy wyślemy do niego wiadomość, oznajmiłem patrząc na Jugo znacząco a ten tylko kiwnął głową po czy zagwizdał przywołując jastrzębia. Szybko napisałem na karce wiadomości, po czym przywiązałem ją do nogi ptaka a ten zbił się w powietrze.
                                   
Sakura
Biegłam przez las, było chłodno a słonice powoli zachodziło. Nie wiem dokąd biegłam i po co. Zwinnie omijałam konary drzew co jakiś zahaczając o gałęzie, słysząc krakanie nagle stanęłam. Podniosłam wzrok prosto na kurcze czarne ślepia, w których pojawił się szkarłat. Znów usłyszałam krakanie zamrugałam, po czym odwróciłam się zaskoczona. Nie byłam już w lesie, lecz  stałam na jakiś ruinach. Zdezorientowana zaczęłam się rozglądać a mój wzrok zatrzymał się znaku klanu Uchiha który widniał na pozostałościach zniszczonej ściany. Zaczęłam powoli stąpać w stronę znaku. Zatrzymałam się zalewie dwa metry od ściany a z nieba zaczęły spadać krople deszczu. Po raz kolejny usłyszałam krakanie, które dochodziło  z bliska spojrzałam  na dół gotowa zobaczyć kruka ale zamiast niego ujrzałam martwe spojrzenie... Itachiego.
Usiadłam na łóżku ciężko oddychając. Odgarnęłam do tyłu włosy biorąc głęboki wdech, po czym spojrzałam na drugą stronę łóżka która okazała się pusta.Wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę łazięki zabierając po drodze pierwsze lepsze ubrania, zamknęłam za sobą drzwi i weszłam pod prysznic. Odkręciłam zimną wodę  mając nadzieje że nie będę myśleć o tym co się wczoraj stało, niestety nie podziałało. Stałam niczym posąg  tępo patrząc się przed siebie, przed moimi oczami migały obrazy z wczorajszego dnia. Mimo szumiącej wody usłyszałam jak drzwi do pokoju się otworzyły z charakterystycznym skrzypnięciem. Z narastającym napięciem nasłuchiwałam jego kroków. Słysząc jak przystanął przy drzwiach od łazienki wstrzymałam oddech. Pójdź sobie, powiedziałam bezdźwięcznie. Zakręciłam wodę i sięgnęłam po ręcznik. Ubrana po cichu wyszłam z łazienki  i sięgnęłam niepewnie po liścik znajdujący się na szafce nocnej.
,,o 9 zebranie''
Deidara, pomyślałam zgniatając liścik. Spojrzałam na zegarek  8:50, związałam włosy w kitkę po czym wyszłam z pokoju. Przemierzałam szybko korytarz mając nadzieje nikogo nie spotkać. Do szłam do schodów i na chwile się zatrzymałam. Spojrzałam na piętrzące się schody, nie chce iść pomyślałam zakrywając ręką twarz.  Czując czyjś delikatny dotyk na dłoni podskoczyłam. Napotkawszy czarne spojrzenie poczułam jak wielka gula staje w moim gardle. Ruszyliśmy schodami do góry po czym  zajęliśmy swoje miejsca czekając na Peina. Rozejrzałam się po sali w nadziei napotkać blond czuprynę, kiedy uświadomiłam sobie że jednak nie wrócił poczułam ścisk w żołądku. Spojrzałam w kierunku drzwi w których stanął Pein. Zajął zwoje miejsce i beznamiętnie przeleciał po wszystkich  swoim spojrzeniem zatrzymując się na mnie i Itachim.
-Zaszło kilka zmian, oznajmił oschle odrywając od nas spojrzenie, nie słysząc żeby ktoś się sprzeciwiał kontynuował dalej.
-Akcje przeprowadzimy jutro, spojrzałam zaskoczona na Itachiego lecz ten słuchał dalej lidera.
-Dlaczego już jutro, czy to aby nie za szybko? Zapytał Sasori
-Niestety Zetsu znalazł nad ranem ciało Deidary, możliwe że ktoś zna lokalizacje kryjówki dlatego musimy się przenieść. Jutro wyruszymy do Konohy tak jak ustaliliśmy Kisame, Tobi, Kakuzu i Hidan odwrócą uwagę za to Sasori, Itachi i Sakura włamią się do korzenia w między czasie ja wraz z Konan i Zetsu zajmiemy się sprawami dotyczącymi nowej kryjówki. Po tym jak uciekniecie rozproszcie się powiadomię was gdzie się spotkamy, kiedy wszystko zostanie załatwione. Po wypowiedzi Peina nastała cisza, nikt nie zamierzał kwestionować jego planu. Dlatego wszyscy zaczęliśmy się rozchodzić.
 To już jutro, pomyślałam przekraczając próg pokoju. Byłam szczęśliwa ale pewna części mnie była zawiedziona. Nagle zorientowałam się że stoję niczym słup po środku pokoju a Itachi stoi bez słowa i mnie obserwuje.
-Zapomnij o wczorajszym  powiedział nagle  a ja poczuła silne ukucie, 
-Mówisz o Deidarze, odezwałam się z wahaniem. Czy chodzi ci o to co wydarzyło się po tym. Odwróciłam wzrok nie mogąc wytrzymać jego spojrzenia,
-Najlepiej zapomni o wszystkim co się wczoraj wydarzyło, jego głos znów stał się oschły. Minął mnie i nim zdążyłam wykrztusić chociaż słowo jego już nie było. Zdrętwiała opadłam na łóżko.
-Żeby to było łatwe, wyszeptałam. 

 










sobota, 2 marca 2013

Rozdział 7

"Życie nie daje nam tego, co chcemy, tylko to, co ma dla nas.
Władysław St. Reymont "

  Spojrzałam na Itachiego, który spał na drugim łóżku odwrócony do mnie plecami. Położyłam się bokiem w jego kierunku podziwiając spływającą kaskadę  długich kruczoczarnych włosów. Wsłuchując się w jego  spokojny oddech przymknęłam oczy, pozwalając aby zalała mnie fala ponurych wspomnieni.

Było ciepłe późne popołudnie, znad zachodu zaczęły pojawiać się ciemne chmury okalające jasne niebo. Wracałam właśnie z treningu, dziś miał wrócić tata dlatego żwawym krokiem podążałam w stronę domu.
Spojrzałam na przechodniów, którzy patrzeli w moim kierunku dziwnym wzrokiem. Widząc że ich obserwuje przyśpieszali kroku odwracając się zaniepokojona zaczęłam biec wąskimi uliczkami,  potrącając po drodze kilka osób. Dobiegłam do drzwi mojego domu. Próbując opanować nie równy oddech pociągnęłam za klamkę, po czym weszłam do środka. Z  salonu docierały do mnie czyjeś rozmowy,wkroczyłam do salonu zawracając na sobie uwagę wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu. Spojrzałam na mamę, która nie zauważając mnie płakała przyciskając do piersi zdjęcie ojca. Nie! To nie może być prawda! pomyślałam czując jak do moich oczu zbierają się  łzy. Spojrzałam na czyjąś dłoni, która znalazł się na moim ramieniu.
-Proszę przyjąć moje najszczersze kondolencje! Spojrzałam na starego przyjaciela Ojca. Podziękowałam mu, po czym poprosiłam wszystkich o opuszczenie domu. Podeszłam do matki i ją objęłam próbując hamować łzy.
-Ććć nie płacz, mówiłam łamiącym się głosem przytulając ją jeszcze mocniej. Objęła mnie, po czym zaszlochała jeszcze głośniej. Po policzku popłynęły nie chciane łzy. Szybko je wytarłam. Muszę być silna, silna za nas dwie pomyślałam.

Stałam nad trumną trzymając w ręce białą róże. Bez wyrazu patrząc na w wykopany dół rzuciłam biały kwiat na drewniane wieko trumny, po czym stanęłam obok Naruto i patrzałam jak zakopują dół. Poczułam coś wilgotnego na policzku, spojrzałam na niebo z którego zaczęły spadać krople deszczu z coraz to większą siłą. Wszyscy zaczęli się rozchodzić tylko Naruto przymnie trwał. Rozpętała się burza, a po chwili usłyszałam pierwsze grzmoty.  Naruto  gestem ręki pokazał żebyśmy się zbierali, ale zostałam jeszcze chwile mimo dłuższych nalegań blondyna. Ruszyłam w kierunku domu, gdzie czekała na mnie pogrążona w żałobie matka. Nie chciała pojawić się na pogrzebie, rozumiałam ją bardzo go kochała i wolała go zapamiętać żywego niż martwego w trumnie. Weszłam cała mokra do domu, odgarnęłam przyklejone do mojej twarzy włosy, po czym ruszyłam do sypialni matki. Popchnęłam uchylone drzwi stanęłam a z mojego gardła wyrwał się głośny krzyk upadłam z hukiem patrząc na bezwładne zwisające ciało. Obraz stał się rozmazany a moim ciałem wstrząsnął spazmatyczny szloch.
 Otworzyłam szybko oczy i usiadłam. Czując na sobie materiał zaskoczona spojrzałam na koc, którym byłam przykryta. , Odwróciłam się w kierunku Itachiego, jednak jego już nie było. Z westchnieniem wywlekłam się z łóżka i ruszyłam w kierunku łazienki. Odświeżona wróciłam do pokoju poprawić łóżko. Na szafce zauważyłam ubrania i karteczkę. Chwyciłam za kartkę papieru.
                  Masz tu ubrania  na dzisiaj ubierz się, przyjdę po ciebie przed ósmą. 
Itachi

Gotowa upadłam na skórzany fotel znajdującym się przy małym regale z książkami, wzięłam pierwszą lepszą książę, przewracając co chwila kartkę patrzałam na wskazówki zegara. Słysząc  dźwięk otwieranych drzwi zamknęłam książkę, po czym spojrzałam w  ich kierunku.
-Co ty tu robisz? zapytałam nie spodziewając się tutaj blondyna.
-Ja też się ciesze że cie widzę, odparł urażony przewróciłam oczami.
-Co czytasz? zapytał siadając na łóżku,
-Książkę z jakimiś technikami nie czytałam dokładnie, odpowiedziałam szczerze.
-Widać że ci się nudzi, stwierdził ze śmiechem blondyn.
-Ta atrakcji to  tu żadnych nie ma, przyznałam mu racje, blondyn wzruszył ramionami
-To może  ci jakieś zafunduje? Zapytał tajemniczo  po moich plecach przeszedł niepokojący dreszcz. 
-Chętnie bym się zgodziła, ale niestety Itachi przyjdzie po mnie za jakieś półgodziny, oznajmiłam  zapalając w myślach czerwoną lampkę. 
- Trudno, syknął  po czym szybko opuścił pokój. Zaskoczona patrzałam jak blondyn opuszcza pokój, ta dwójka raczej nie przepada za sobą pomyślałam po czym wstałam. Słysząc po raz drugi dzisiejszego dnia jak drzwi od pokoju zostają otwarte wydałam z siebie dźwięk niezadowolenia.  Tym razem Był to Itachi patrzał na mnie  zimno jak to miał w zwyczaju.
-Kto tu był?  Przez chwile zastanawiałam się czy mu powiedzieć,  ale wolałam go nie okłamywać.
-Tak Deidara, w czymś problem? zapytałam zmarszczył niebezpiecznie  brwi.
-Lepiej z nikim się tutaj nie zadawaj. Westchnęłam znudzona rzucając mu niezadowolone spojrzenie,
-A co miałam zrobić? Ja go nie zapraszałam sam wszedł do pokoju, 
  -Chodzi za mną, Oczywiście pomyślałam poirytowana, 
-Dokąd? Spojrzałam na niego pokazując mu, że mam powoli dość jego wszystkich nakazów. 
Nie odpowiedział tylko wyszedł, jak głupia pobiegłam z nim, i tyle było z mojego małego buntu. Wścieła niczym pitbull gotowa rzucić się komuś do gardła zrównałam się z nim. 
-posłuchaj nie lubię się tłumaczyć, po drugie nie mogę cie cały czas pilnować zwłaszcza że mam też swoje obowiązki.oznajmił
-Co związku z tym? warknęłam krzyżując ręce,
-Fajnie by było, gdybyś się zastosowała do moich rad. Nie rzucaj się w oczy! syknął popychając mnie do przodu.
-Łatwo powiedzieć trudniej zrobić, wcięłam mu się w słowo przypominając sobie sytuacje z wczoraj. Weszliśmy do wielkiej jadalni gdzie już miałam zaszczyt być już wczoraj.
-Chodzi ze mną, lepiej żeby sytuacja z wczoraj się nie powtórzyła.
Weszliśmy do przestarzałej kuchni Itachi zaczął przygotowywać jedzenie. Nie wiedząc co ze sobą zrobić usiadłam na krześle znajdującym się  w rogu kuchni. Obraz przestępcy klasy S przy garach bezcenne, pomyślałam patrząc jak Uchiha coś kuchci przy garach. 
-Podasz mi talerze? Leżą w górnej szafce na końcu. Wstałam i szybko sięgnęłam do szafki wyciągając dwa talerze i mu podałam.
-dzięki, powiedział chwytając za talerze dotykając przez przypadek mojej ręki,  poczułam jakby prąd przeszył moje ciało jak oparzona zamaszystym ruchem zabrałam rękę.
-podać co jeszcze? zapytałam przyciskając do siebie dłoni.
-nie, odpowiedział patrząc się na mnie badawczo odwróciłam twarz czując że się czerwienie. Podał mi talerz z jedzeniem, po czym ruszyliśmy do jadalni. Nie mając apetytu zaczęłam bawić się jedzeniem, czując natarczywe spojrzenie Itachiego postanowiłam jednak zacząć jeść. Jedzenie okazało się przepyszne, puste talerzy zabrał Itachi odstawiając je do zlewu w kuchni.
-Co teraz? zapytałam opierając się o framugę drzwi.
-Teraz pójdziemy na zebranie, oznajmił stając przede mną.
-Tak szybko? Myślałam że odbędzie się dopiero pod wieczór,powiedziałam zaskoczona. 
-To nie ja ustalam, wzruszyłam ramionami przepuszczając go w drzwiach a jego włosy musnęły mi twarz. Zebranie odbywało się w pomieszczeniu w którym  widziałam się z Painem za pierwszym i drugim razem. Wszyscy byli  tutaj i zajmowali miejsca przy stole.
-I jak mam niby nie zwracać na siebie uwagi? Szepnęłam do czarnowłosego, który to słysząc westchnął bezradny. Podeszliśmy do wielkiego stołu i usiedliśmy. Jedną ręką dotknęłam kabury którą miałam cały czas przy sobie. Po upewnieniu się że zwój znajduje się na swoim miejscu spojrzałam na innych.Wydawali się nie zwracać na nas uwagi.
-Gdzie jest Pain? zapytałam cicho Itachiego
-Powinien się za chwili zjawić,  wraz z wypowiedzianymi słowami przed nami pojawił się rudowłosy.
-Witam wszystkich, przywitał się z mrożącym krew w żyłach spojrzeniem. Spojrzał w moim kierunku nie odwracałam wzroku hardo patrzałam w mordercze spojrzenie rinnegana.
-Jak wiecie  mieliśmy styczności z Danzo od początku powstania Akatsuki,  sprawił nam nie małe kłopoty i nie tylko nam. Dlatego go wyeliminujemy.
-Czyli że mamy go sprzątnąć? zapytał Kisame
-Nie zamiast brudzić sobie ręce pogrążymy go na oczach jego wioski ujawniając jego przekręty. Jego wioska już sama się nim zajmie oznajmił.
-A jak mamy zdobyć dowody? Bo to co do teraz  zebraliśmy z twojego polecenia na nic nam się nie przyda.
-Owszem dlatego zawarłem umowę  z Haruno której nie dopełniła, powiedział ostro Pain patrząc na mnie .
Wzruszyłam ramionami, wyciągnęłam zwój i położyłam na stole.
-Mój pobyt w wiosce czy poza nią już nie jest ważny. Skoro by zdobyć obciążające dowody wystarczy włamać się do jego siedzimy, powiedziałam lekko zdenerwowana.
-nie złamałam umowy! Zdobyłam tyle informacji ile zdołałam, zdobyłam mapę i tera oczekuje na wypełnienie waszej części umowy. Odpieczętuje zwój i dam wam mapę korzenia i tak jak się z tobą umawiałam włamiecie się do ich archiwum.
-Dobra ale jak zdobędziemy informacje to co potem? Przecież  nie uwierzą nam pomyślą że zafałszowywaliśmy dokumenty, stwierdził Hidan
-Kto mówił że to my przekażemy dowody Konosze, wtrącił się Itachi
-Więc kto ma niby to zrobić? zapytał Kakuzo
-Ja przekaże w końcu jestem a raczej byłam jedną z najbardziej zaufanych osób piątej Hokage.
-Skoro tak bardzo ci ufali to ciekawe dlaczego wysłali za tobą list gończy? odparł sarkastycznie rzucając w moją stronę kartkę papieru na którym znajdowało się moje zdjęcie. Mimo że wiedziałam że tak  się stanie to i tak zabolało.
-To chyba oczywiste, spojrzałam zaskoczona w kierunku Itachiego
-Miała dostęp do tajnych danych konohy  a dwa dni temu została przyłapana  z jednym z wrogów wioski. Może i hokage może mieć zaufanie do Sakury, ale nie rada zwłaszcza do której należy Danzo oznajmił.
-Sakura dobrowolnie uda się do wioski a w tej sytuacji Hokage będzie musiała jej wysłuchać wtedy przekaże jej dowody.
-Skąd pewności że jej uwierzy?
-Nie ma pewności.
Rozwinęłam zwój po czym zaczęłam go odpieczętowywać. Po chwili z kłębów dymów ujrzeliśmy średniej wielkości zwój, który rozwinęłam.
-Oryginał mapy ich podziemnej siedziby. Archiwum znajduje się w północnym skrzydle, powiedziałam wskazując pomieszczenie . Wszyscy podeszli bliżej by się przyjrzeć.
 -Są dwa wejścia pierwsze znajduje się nie daleko starej siedziby klanu Uchiha oznajmiłam a Itachi drgnął ignorując to kontynuowałam dalej, drugie wejście znajduje się jakieś sto metrów za północnym murem konohy.
 -Musimy jednak poczekać jakiś czas aby wszytko ucichło. Zapewne wszyscy teraz chodzą jak w zegarku nie wiedząc czego się spodziewać. Komentował czarnooki a wszyscy go słuchali.
-Po dwóch miesiącach powinno się już uspokoić, w tym czasie wszystko zaplanujemy, Pain kiwnął głową.
-W takim razie z czasem wszytko ustalimy. Do tego czasu pilnuj dalej naszego gościa Itachi a was informuje żebyście nie zrobili nic głupiego! Jest pod moją ochroną oznajmił wskazując na mnie. Zapieczętowałam mapę znów do zwoju, po czym schowałam do kabury. Wszyscy się rozeszli a my udaliśmy się o pokoju.

-Dlaczego mnie obroniłeś na zebraniu? Zapytałam będąc już w pokoju.
-Nie broniłem cie oznajmił siadając na fotelu, mówiłem tylko to co myślę.
Usiadłam na łóżku na przeciw niego.
-mimo wszytko dzięki,. powiedziałam posyłając mu lekki uśmiech.
Przez chwile o czymś intensywnie myślał patrząc na mnie.
-Dlaczego tak bardzo chronisz wioski? Zapytał po dłuższej chwili
Wzruszyłam ramionami.
-Chronię  ją ponieważ mieszkają tam moi przyjaciele, urodziłam się tam, kocham to miejsce odparłam szczerze.
-Nawet jeśli ci nie uwierzą i cie skarzą?
-Nawet powiedziałam hardo, będę jej chronić nawet gdyby skazali mnie na szubienice. Wioska jest dla mnie ważna i nie zawaham się oddać swojego życia a nawet godności.
Przez chwile siedzieliśmy w milczeniu a mur który był między nami jakby na chwile upadł. Zauważyłam w jego oczach zrozumienie ale dlaczego?
Wstał i chwycił mnie za rękę zaskoczona nie opierałam się, ciągnął mnie w jakimś kierunku. Szyliśmy przez las po czym znaleźliśmy się na dużej polanie. Puścił mnie po czym stanął po środku polany, nie wiedząc o co chodzi ruszyłam za nim. Stał do mnie tyłem a jego długie włosy związane w kitkę  falowały w powietrzu. Moje oczy nie mogły się oderwać od jego twarzy, która nostalgicznie patrzała w słoneczne niebo z którego zaczęły spadać płatki śniegu. Odwrócił się w moją stronę.
-Chce cie trenować, powiedział nagle przerywając cisze.
-Że co? Zapytałam zszokowana, 
-Chcesz chronić wioskę a martwa na nic się jej się przydasz. Na swojej drodze spotkasz wielu przeciwników z którymi będziesz musiała walczyć. Nikt cie wtedy nie ruszy na pomocy musisz  liczyć tylko na siebie.
-Ale co ty byś miał z tego? W końcu sam jesteś ich wrogiem? patrzałam na niego szukając w tym jakiejś  logiki. Czarnooki uśmiechnął się smętnie a mnie coś ukuło w sercu.
-Może kiedyś się dowiesz oznajmił  tajemniczo po czym aktywował sharingan.

piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 6

Opatulana miękkim szlafrokiem wyszłam z łazienki. Czując nagły podmuchy zimnego powietrza, spojrzałam w kierunku okna, które było uchylone. Szybko je zamknęłam, po czy spojrzałam w stronę łóżka na którym leżała róża i zwój w jasnej oprawie. Odgarnęłam mokre włosy z twarzy, po czym chwyciłam kwiat i zwój. Zeszłam do kuchni, wstawiłam kwiat do wody, po czym usiadłam przy stole rozwijając pergamin. Mapa pomyślałam, zwinęłam ją z powrotem i udałam się do pokoju, aby się ubrać. Wyszłam na zewnątrz szybkim krokiem zmierzając w kierunku Budki z ramenem. Widząc blond czuprynę stanęłam. Blondyn opuszczał budkę ciągnąc za rękę  za czerwienioną Hinate,  rzucając im ostatnie spojrzenie nim zniknęli za rogiem uśmiechnęłam się smutno, uświadamiając sobie że schodzę powoli na dalszy tor. Tracąc apetyt ruszyłam w przeciwległym kierunku. Późnym popołudniem zmęczona wędrówką wróciłam do domu. Rozwaliłam się na kanapie wsłuchując się w tykanie zegara. Po godzinie  bezczynnego leżenia postanowiłam coś zjeść. Zrobiłam se kanapki i herbatę, po czym zaczęłam spożywać przygotowany posiłek. Tak jak ostatni razem, zanim wybiła godzina 23-cia ruszyłam na miejsce spotkania, gdzie czekał na mnie Itachi.
-Masz? zapytał kiedy podeszłam. Przyjrzałam się  mu dzisiaj jego głowę zdobił duży słomiany kapelusz, a dzwoneczki doczepione do niego co chwila pobrzękiwały wskutek porywistego wiatru. Odgarnęłam zbłąkane kosmyki z twarzy, po czym sięgnęłam po mapę. Czując rażące światło zakryłam oczy. 
-Stać!! Widząc ANBU Przerażona spojrzałam na Itachiego.
-chodzi, poczułam jak chwyta mnie za ramię i ciągnie. Nie widząc innego wyjścia  podążyłam za nim. Nie odwracając się  biegłam ile w sił w nogach omijając zwinnie wszystkie przeszkody, które napotykaliśmy po drodze, naglę po czułam silne szarpnięcie.  Przyszpilona do skały szarpnęłam się otwierałam już usta gdy poczułam jak zatyka mi usta ręką przyciskając mnie mocniej. Słysząc zbliżające się kroki znieruchomiałam wbijając wzrok w ramie Itachiego. Kiedy się oddalili z ulgą wypuściłam powietrze.  Puszczając mnie odsunął się  nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Gdzie masz mapę? przerwał panującą cisze przecinając ją jak brzytwa głosem.
- w kaburze, odparłam próbując opanować drżenie dłoni. Poprawił kapelusz po czym zaczął iść oddalając się ode mnie.
-Idziesz czy nie? zapytał podirytowany, kiedy zauważył że nie ruszyłam z miejsca. Szybkim krokiem zrównałam się z nim. 

Ile bym dała by nie wracać do tego miejsca, pomyślałam zatrzymując się przed drzwiami. Popatrzałam na twarz Itachiego, która  tak jak zwykle nie wyrażała żadnych emocji w przeciwieństwie do mojej. Przeszliśmy przez drzwi stając na przeciw Niego.
-Usłyszę wyjaśnienia? zapytał szorstko przeszywając nas wzrokiem.
-Przyłapali nas, odpowiedział mój towarzysz zanim zdążyłam cokolwiek z siebie wydusić.
-Nasza umowa była trochę inna miałaś doności nam informacje, a nie zjawiać się u nas! Zagrzmiał wstając miejsca, przełknęłam gulę która stanęła w moim gardle. Starając się nie ukazywać strachu spojrzałam prosto na Peina.
-A co miałam zrobić? Gdyby mnie złapali to by oskarżyli o zdradę wioski i zamknęli, odezwałam się w miarę normalnym głosem.
-Tu się nam nie przydasz, przybliżył się stając przede mną. Widząc z tak bliska jego przerażające spojrzenie paraliżowało mnie.
-Powiedz dlaczego nie miałbym cię tera zabić?  Chwycił mój podbródek boleśnie go podnosząc. Czując spływające strużki krwi z moich dłoni, które nieświadomi ściskałam rozluźniałam je. 
-Bo mam mapę, wychrypiałam.
Itachi podszedł do mnie, po czym wyciągnął zwój z kabury.
-Teraz to już nie masz nic, odparł podrzucając w dłoni zwój
-heh zaśmiałam się nerwowo,
-To nie jest mapa. To tylko zwój w którym została zapieczętowana. Odpieczętować go można jedynie używając specjalnych  pieczęci.  Otworzyli zwój upewniając się czy mówię prawdę.
- Pieczęcie znam tylko ja, więc nawet nie próbujcie bo to i tak nic wam nie da. Najwyżej stracicie czas, odparłam uśmiechając się triumfalnie.
-Co chcesz w zamian za mapę? Puścił mój podbródek  szczęśliwa pomasowałam zdrętwiałą szyję.
-Puki sytuacja się nie wyjaśni zapewnicie mi bezpieczeństwo.
-Chyba jesteśmy wstanie się zgodzić na twoje warunki, prychnęłam
-Możecie czy raczej musicie? To co zebraliście na nic wam się nie przyda i doskonale wiemy to oboje. Ta mapa, przerwałam wskazując na zwój znajdujący się w rękach Uchihy. Jest kluczem do zakończenia tej całej farsy dokończyłam nabierając odwagi.
-Nie zapominaj się, skoro zdobyłaś tą mapę to na pewno i my moglibyśmy ją zdobyć. Z pewnością nie jest to jedyny egzemplarz.
-Owszem,przyznałam mu rację ale tylko ta jest oryginalna. A oryginał jest bardziej wiarygodny niż kopia. Zabrałam zwój chowając go z powrotem do kabury. Pomarańczowo włosy wrócił na swoje miejsce opierając twarz na dłoniach.
-Dobrze, zwój otworzymy na jutrzejszym zebraniu. Itachi znajdź jej jakiś pokój i jej pilnuj.
 -Tak jest liderze.
Kiedy doszliśmy do pokoju nie pewnie weszłam do środka. Był średniej wielkości, ściany z kamienia i stara porysowana z powodu upływu lat drewniana podłoga. Nie zaprzeczę, pokój nie wywarł zbytniego wrażenia, zwłaszcza że nie było okien. Popatrzałam na dwa łóżka znajdujące się w pomieszczeniu.
-Po co drugie łóżko? zapytałam. Nic nie mówiąc ściągnął płaszcz rzucając na jedno z łóżek.
-Jedno dla ciebie, drugie dla mnie w końcu muszę cie pilnować. odezwał się uraczając mnie odpowiedzią.
-Ale jakaś prywatności mi się chyba należy? Zapytałam z wyrzutem obrzucił mnie zirytowanym spojrzeniem. 
-Nie utrudniaj mi i sobie ja też nie jestem zadowolony, ale muszę mieć na ciebie oko. Zwłaszcza że nie wiadomo co może przyjść komuś z organizacji do głowy i zrobić ci krzywe. Nie jesteś na wczasach Haruno, jakbyś nie zauważyła w okół ciebie znajdują się przestępcy klasy S. Miał racje i to mnie cholernie denerwowało, ale mimo wszystko nie uśmiechało mi się dzielenie pokoju z mordercą klanu.
-Masz apteczkę? Odezwałam się przypominając sobie o dłoniach.
-Jest w łazience pod umywalką, machnął ręką wskazując drzwi znajdujące się po drugiej stronie pokoju.
-Dzięki, szybko weszłam do łazienki przekręcając zamek w drzwiach. Podeszłam do lustra, po czym przyjrzałam się dłonią, dziwo niczego nie zauważyłam. Rany nie mogły przecież tak szybko się zagoić, mimo tego że nie były to głębokie skaleczenia, ale jednak były a chakry przecież nie używałam. Opłukałam ręce  po czym wróciłam do pokoju. W końcu sama, pomyślałam zadowolona nie widząc nigdzie ciemnowłosego położyłam się na łóżku odwracając się plecami do drzwi. Czując szturchnięcie otworzyłam leniwie oczy. Widząc czarne jak węgiel oczy Itachiego wstałam.
-pora obiadowa, powiadomił mnie  odsuwając się. Wstałam przeczesując włosy ręką nadawając im w ten sposób jako taki ład. Wyszliśmy na korytarz, wzrok miałam wbity w jego plecy dając się ponieści ponurym myślą. Uderzając o coś twardego wyrwana z rozmyślania podniosłam wzrok, lecz po chwili znów je opuściłam widząc uporczywe spojrzenie karych oczu. Czułam się żałośnie i za pewnie też wyglądałam. Popchnął drewniane drzwi, po czym wszedł do pomieszczenia od razu ruszyłam za nim nie pewnie stawiając nogi. Wzrok miałam w bity w podłogę, nie obchodziło mnie co się dzieje w okół, chciałam tylko zjeść i wrócić do pokoju. Słysząc krzyki zaintrygowana podniosłam głowę. Zszokowana patrzałam na zaistniałą sytuacje, która miała miejsce parę metrów przede mną. Głowa siwowłosego, zapewne Hidana kłóciła się z innym członkiem którego imienia nie pamiętałam.
Hidan : To twoja wina, Kakuzu! Pozwoliłeś na to!
Kakuzu: Od samego początku mówiłeś, abym się nie wtrącał. Myślisz, że w takiej sytuacji nadal możesz się na mnie wydzierać?
Hidan: No, tak. Mówiłem, żebyś się nie wtrącał. Ale to nie znaczy, że chciałem, abyś wyszedł na idiotę. Nieważne. W każdym bądź razie, przynieś moje ciało.
Kakuzu: ...
Hidan: Kakuzu, mógłbyś przynieść tu moje ciało? Kakuzuniu, no proszę!
(Kakuzu podnosi głowę Hidana.)
Hidan: Hej! Czekaj! Kakuzu, moje ciało! Przynieś tu moje ciało!
Kakuzu: Twoja głowa jest lżejsza.
Hidan: Boli, boli! Hej, Kakuzu, wyrwiesz mi włosy!
Z coraz to większymi oczami patrzałam na te przedstawienie, zastanawiając się czy rzeczywiście jestem w akatsuki, czy wylądowałam w wariatkowie. Facet szedł z głową do bezgłowego ciała, po czym ją przymocował nićmi chakry. Spojrzałam na Itachiego, który stał obok mnie. Jego mina twarzy pokazywałam zażenowanie. Odwrócił się w moją stronę wskazując na puste krzesło znajdujące się koło nas, po czym się ulotnił  zostawiając mnie z nimi samą, no pięknie! Usiadłam na najbliższym krześle, nie mając lepszego zajęcia zaczęłam przysłuchiwać się ich rozmowie.
Hidan : A to gnojek, myślałem, że szybko go dorwiemy... Ale jest już i tak nic nie wart!
Kakuzu: Powiedział człowiek, któremu tamten urwał głowę.
W ostatniej chwili powstrzymałam się przed wybuchnięciem śmiechem. Szarowłosy jednak niezrażony zaczął mówić dalej.
Hidan.: Idziemy do Kumo Gakure  oznajmił z podekscytowaniem
Deidara: Powiedziałeś Kumo Gakure? Kakuzu, Hidan... jeśli zmierzacie do Kumo Gakure  mam dla was drobną radę. Żyje tam taki gości, którego nazywają Bee, jeżeli natraficie na niego, bądźcie ostrożni.
Hidan: Chwila, chwila! Nie stawiaj mnie w tej samej kategorii co siebie, Deidara-chan! Ja nie jestem taką ciotą, której ręce musi przyszywać Kakuzu!
Kakuzu: Lepiej ręce niż głowę...wtrącił się
Hidan: Ej! Niech cię szlag Kakuzu! Po której jesteś stronie!?
Teraz to już nie wytrzymałam wybuchłam niekontrolowanym śmiechem a wszystkie spojrzenia zostały skierowane w moją stronę. Zakryłam twarz dłonią milknąc, blondyn się uśmiechnął w moją stronę.
-no proszę, proszę kogo nam tu przywiało! Zawołał czymś rozbawiony podszedł do mnie i usiadł obok. Odwróciłam wzrok od reszty akatsuki zwracając całą swoją uwagę na blondynie.
-Myślałem że już więcej się nie zobaczymy,  Nie mając ochoty na jego towarzystwo obejrzałam się szukając Itachiego, niestety nigdzie go nie widziałam.
-Uwierz mi nie ty jeden, powiedziałam próbując ignorować wrogie spojrzenia skierowane w moim kierunku, nie byłam tu raczej mile widziana. Blondyn spojrzał  za mnie, po czym zrzedła mu mina. Zaskoczona poczułam czyjąś rękę na ramieniu, odwróciłam szybko głowę był to itachi. Nie patrzał na mnie tylko na oddalającego się blondyna, który zmierzał do dużego drewnianego stołu gdzie siedziało kilku członków akatsuki. Spojrzałam ponownie na ciemnowłosego, który trzymał tace na której znajdowało się jedzenie. Szybko wróciliśmy do naszego pokoju. Postawił tace na szafce znajdującej się pomiędzy naszymi łóżkami i usiadł. Stałam przez chwile w drzwiach jednak postanowiłam się przysiąść. Chwyciłam talerz, po czym zaczęłam jeść. Biorąc ostatni kęs spojrzałam na  czarnowłosego.  
-po co mnie zabrałeś skoro i tak jemy w pokoju? popatrzył na mnie popijając sok.
-Gdybyś nie zwróciła na siebie tyle uwagi właśnie byśmy tam jedli, odparł oschle. Odstawiłam talerz na szafkę po czym oparłam się o ścianę.

czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 5

Od spotkania z liderem Akatsuki minęły dwa tygodnie. Wróciłam do wioski następnego dnia po naszej rozmowie. Oczywiście nie obyło się bez eskorty pewnego blondyna. Akatsuki pozwoliło mi odejść pod warunkiem przyjęcia propozycji, którą złożył mi Pain. Otóż od tej pory współpracowałam z Aka by pozbyć się Danzo. Zgodziłam się ale nie chętnie bo oznaczało to współprace z wrogiem. Oczywiście nie mogłam nikomu o tym powiedzieć, po powrocie nie obeszło się bez pytani gdzie się podziewałam. Jasne że nie mogłam powiedzieć że zostałam porwana przez korzeni, a później nieoczekiwanie znalazłam się w Akatsuki, więc powiedziałam  że poszłam do baru co było w sumie prawdą. Upiłam a że moja drużyna na mnie nie poczekała i ruszyła do wioski beze mnie postanowiłam zrobić se krótki urlop. Oczywiście zostałam zawieszona wykonywaniu misji i straciłam dowództwo, nie ominął mnie oczywiście wykład jak to ja postąpiłam nie odpowiedzialnie.Wciągu tych dwóch tygodni szukałam dalszych informacji na temat korzenia i co tydzień miałam się spotykać  z jednym członków akatsuki by móc przekazać informacje jakie zdobyłam. Dzisiaj był kolejny dzień spotkania, nie wiedziałam z który tym razem członkiem akatsuki się spotkam. Siedziałam właśnie w budce z ramenem z Saiem, Kakashim i Naruto. Dobijała godzina  23-cia, wiec postanowiłam się już zbierać. Naruto przestał  opowiadać o swojej ostatniej misji, jak to on powalił kilku kolesi i się  mnie spytał gdzie idę. Uśmiechnęłam się tylko po czym  palcem wskazałam zegarek znajdujący się na ścianie.  Pożegnałam się i opuściłam budkę. Szłam ciemnymi uliczkami by nie być zauważoną.
Doszłam do zachodniego muru wioski, oparłam się o zimny mur czekając. Wzięłam głęboki oddech, poprawiłam czarną polarową bluzę.
- Jakieś nowe informacje? Zaskoczona spojrzałam w bok, kiedy spojrzałam  zobaczyłam czerwieni sharingana.
-Nie i wątpię bym znalazła cokolwiek, jedynym wyjściem jest włamanie się do ich archiwum tam na pewno wszystko będzie. Stwierdziłam mocniej zakrywając się bluzą, 
-trzeba tylko zdobyć mapę  tajnej kwatery korzenia znajdującej się pod wioską. 
-Zdobędziesz ją? Zapytał  obojętnie cały czas przyglądając mi się co mnie strasznie peszyło.
Wzruszyłam ramionami odwracając wzrok.
-Nie powinno to sprawić większego problemu. Odparłam wzruszając ramionami.
- ile potrzebujesz czasu?
-Dwa dni, rzuciłam bez namysłu  pocierając zimne dłonie.
- W takim razie za dwa dni o tej samej porze,powiedział beznamiętnie i zniknął w ciemnościach nocy zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Nie widząc sensu żeby dłużej tu stać ruszyłam szybko do domu.
  Wracając miałam dziwne że ktoś mnie obserwuje, ale to były pewnie tylko jakieś urojenia z powodu ciągłego stresu spowodowanego ostatnimi wydarzeniami. Będąc już w domu przebrana i odświeżona poszłam do łóżka.
Następnego dnia udałam się do starego znajomego, który mógłby mi pomóc w sprawie mapy.
Ruszyłam do starego motelu znajdującego się w centrum wioski.  Oczywiście założyłam czarny płaszcz z kapturem żeby nikt mnie nie rozpoznał. Wchodząc przez drzwi usłyszałam charakterystyczny dzwoneczek. Mijając recepcjonistkę ruszyłam na ostatnie piętro, Podeszłam do pokoju 49 po czym zapukałam, nie czekając na odpowiedzi weszłam do środka, po czym zamknęłam za sobą drzwi. Nie było go w pokoju, podeszłam do drzwi łazienki słysząc szum wody położyłam się na łóżku czekając. Po niecałych pięciu minutach z łazienki wyszedł wysoki mężczyzna z jasnymi brązowymi włosami związanymi w  kitkę. Miał na sobie tylko czarne dresowe spodnie, uśmiechnęłam się do niego zalotnie patrząc w jego brązowe oczy.
-No proszę kogo moje oczy widzą, powiedział wesoło odwzajemniając uśmiech. 
-A tak wpadłam, przybliżyłam swoją twarz do jego, Mam pewno sprawę Akira.
Palcem wskazującym zaczęłam jeździć po wielkim smoku, który miał wytatuowany na ramieniu. 
Spuścił głowę z westchnieniem.
-Czemu za każdym razem kiedy się spotykam, ty zawsze masz w tym jakiś interes?
-....
Chwycił moją rękę i ją odsunął, po czym usiadł na jednym z dwóch skórzanych foteli znajdujących się przy oknie. 
-zresztą nie ważne, oznajmił bez wyrazu. Ruszyłam w kierunku drugiego fotela lecz chwycił mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę skutkiem czego znalazłam się na jego kolanach. Nie opierałam się, oparłam głowę o jego ramie.
-Co tym razem? Zapytał bawiąc się kosmykami moich włosów.
-Potrzebuje mapy siedziby korzenia, powiedziałam nie patrząc na niego.
Przestał bawić się kosmykiem moich włosów, obejmując mnie mocniej w tali.
-Na kiedy? Zapytał zanurzając twarz w moich włosach.
- Na jutro
Odsunęłam się trochę od niego i chwyciłam jego twarz w dłonie, po czym musnęłam jego wargi. Obdarowując go szerokim uśmiechem spojrzałam na jego ciemne tęczówki.
-Dziękuje wyszeptałam po czym zniknęłam w kłębie dymu.



czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział 4

KAP! KAP!
Otworzyłam leniwie oczy zbudzona upierdliwym dźwiękiem.
-W końcu się obudziłaś, usłyszałam czyjś głos i od razu skierowałam swoje spojrzenie w kierunku mężczyzny. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to czerwone włosy i brązowe tęczówki, które beznamiętnie patrzyły w moją stronę.
-Gdzie ja jestem? wychrypiałam 
-A czy to ważne? Zamiast marnować mój czas lepiej odpowiedz mi na kilka pytania a może cię nie zabijemy. 
-my? Zapytałam nie rozumiejąc co się dzieje.
-Jesteś w Akatsuki słonko, spojrzałam w kierunku wysokiego blondyna o niebieskich oczach i dopiero teraz przyjrzałam się ich ubraniom i faktycznie zauważyłam charakterystyczne czerwone chmurki na czarnych płaszczach.
Czerwonowłosy skrzywił się zniecierpliwiony.
-Sam ją przepytaj, nie mam zamiaru tracić mojego cennego czasu warknął, po czym odszedł. Zostałam sam na sam z blondynem.
-Sasori senpai nie należy do cierpliwych osób, oznajmił mi blondyn z głupim uśmiechem drapiąc się po głowie.
-Zauważyłam, odparłam nieufnie ilustrując poczynania blondyna.
- Mniejsza z tym,  ja jestem Deidara a ty?
-Sakura, odpowiedziałam nie pewnie.
-Kwiat wiśni co? Bardziej stwierdził niż zapytał.
-taa..uśmiechnęłam się krzywo jakbym przed chwilą zjadła cytrynę.
-No to co kwiatuszku? Co robiłaś w tajemnej podziemnej kryjówce korzenia, raczej z tego co zobaczyliśmy to do nie go nie należysz?
-  Blondyneczko nie mów do mnie kwiatuszku. Chcecie wyciągnąć ode mnie informacje na temat korzenia, ale co bym z tego miała? Odparłam czując napływ nagłej energii.
-życie, padła krótka odpowiedzi. Wzruszyłam ramionami 
-Każdy z nas kiedyś umrze. Jesteście wrogami  Konohy i nie uśmiecha mi się zbytnio pomaganie wam. Nie mam pewności że te informacje, które mogłabym wam przekazać nie mogły by zaszkodzi mojej wiosce. Mimo tego że nienawidzę i nie ufam Danzo to korzeni nadal należy do Konohy. Nie mogę narażać wioski na niebezpieczeństwo gdybym przekazała wam jakieś informacje, które by mogły grozić bezpieczeństwu wioski.
- Puki co Konoha nie jest  naszym celem, po prostu lider postanowić się go pozbyć. Nie wiem i nie zamierzam się dowiadywać dlaczego, więc nie musisz się tego obawiać. powiedział blondyn lepiąc w ręce garści gliny
-a co konkretnie chcielibyście wiedzieć? Zapytałam bijąc się z myślami.
-Tak jak pytałem, co robiłaś w ich kryjówce?
-Nie wiele pamiętam, byłam na misji ze swoją drużyną. Kiedy wykonaliśmy zadanie postanowiliśmy zostać na jedną noc i następnego ruszyć. Przechadzałam się po wiosce i wstąpiłam do baru.
-Baru? Spojrzał na mnie zaskoczony, raczej nie wyglądasz na osobę gustującą  w alkoholach, która przesiaduje w zapyziałych barach. Powiedział blondyn patrząc się na mnie zdezorientowany.
- Mniejsza z tym, kiedy wyszłam z baru musieli mnie zaatakować  później obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu przypięta do ściany łańcuchami.
- Dlaczego cię porwali?
-Powiedzmy że ja i Danzo nie przepadamy za sobą. 
-A dokładniej? Podpadłaś mu? pytał się blondyn nie przestając się bawić gliną.
-Nie lubię Danzo zresztą nie tylko ja w końcu jest kryminalistą gdyby nie to że brakuje dowodów dawno już by siedział. Jako uczennica piątej mam dostęp do tajnych dokumentów,  więc zaczęłam w nich grzebać.
-piąta nie miała nic przeciwko?
-nie jej również zależało na tym. Po przeszukaniu dokumentów znalazłam kilka ciekawych informacji, ale nie były wystarczające. Ludzie Danzo niestety zorientowali się i mu donieśli, przez co chciał się mnie pozbyć. Dzięki jego wpływom co chwila musiałam opuszczać wioskę z powodu jakiś misji  przez co musiałam przerwać poszukiwania.
- Czemu się od razu ciebie nie pozbył? Zapytał podejrzliwie.
- Wtedy wszystkie podejrzenia  spadłyby na korzeń,
- A teraz kiedy cię porwali to dlaczego się ciebie nie pozbyli? Mieli doskonałą okazje.
Wzruszyłam ramionami.
-Zmienił plany, z tego co zdołałam się dowiedzieć to zamierzali nałożyć  na mnie pieczęć posłuszeństwa, ale jak widać nie zdążyli.
-No ale skoro  się nie udało teraz pewnie będzie chciał się ciebie  pozbyć.
Westchnęłam znużona przymykając oczy.
-To chyba oczywiste.
-Idę pogadać z liderem, powiedział wręczając mi do reki glinę w kształcie kwiatu wiśni po czym pośpiesznie opuścił pomieszczenie.
Opuszkami palców dotknęłam rzeźby, w myślach szukając jakiegoś wyjścia z tej  sytuacji. Następnego dnia zniecierpliwiona zaczęłam krążyć po pomieszczeniu, któremu dopiero po rozmowie z członkiem Akatsuki miała okazje bliżej się przyjrzeć. W sumie nie było czemu. Pomieszczenie miało na oko 3x3 metry, żadnego łóżka czy chociaż świecy, tylko małe okienko z kratami znajdujące się aż pod samym sufitem. Spojrzałam na metalowe drzwi i z westchnieniem  postanowiłam w końcu usiąść pod ścianą.
Ciekawe co stało się z moją drużyną? Pewnie wróciła do Konohy ...mniejsza z tym. Najważniejsze było teraz bym opuściła to miejsce i jak najszybciej dostała się do piątej. Ale po drodze mogą czekać na mnie ludzie Danzo. A w aktualnym stanie i w pojedynkę nie dałabym raczej sobie z nimi rady w końcu to ludzie  Danzo, musiał dobrze ich wyszkolić. Przybliżyłam się do drzwi i przystawiłam do nich ucho. Słychać było tylko jakieś postukiwanie i kapanie, już miałam odstawić ucho kiedy do tych dźwięków dołączył odgłos zbliżających się kroków. Odsunęłam się i wstałam a metalowe drzwi zostały otwarte. Do pomieszczenia wszedł Sasori, nim zdołałam coś wydusić chwycił mnie za ramie i zaczął mnie za sobą ciągnąć po ciemnym korytarzu.
Wyrwałam rękę oburzona.
-Dokąd idziemy? Zapytałam masując obolałą rękę.
-Do lidera, odparł zwięźle 
-Mieliście mnie wypuścić, po tym jak odpowiem na wasze pytania. Powiedziałam idąc zaledwie nie cały krok za nim. Zignorował mnie idąc dalej. Przemierzaliśmy szerokie i zawiłe korytarze, gdzie nie gdzie wisiały zapalone pochodnie. Przystanęliśmy przed masywnych stalowych drzwiach, które gdy tylko stanęliśmy same się otworzyły wydając przeraźliwe skrzypienie.
Poczułam mocne pchnięcie w kierunku drzwi, kiedy znalazłam się za nimi drzwi zamknęły się z hukiem. Obejrzałam się za Sasorim, ale go nie zauważyłam. Przede mną  rozciągały się kamienne schody, oświetlone kolejnymi pochodniami. Nie pewnie zaczęłam się po nich spinać. Kiedy doszłam do szczytu schodów zobaczyłam duże ciemne pomieszczenie. Mimo braku światła, mimo ciemność zdołałam zauważyć przerażające spojrzenie rinnegana. Wielka gula utkwiła mi w gardle. 
-Usiądź usłyszałam jego stanowczy głos, po czym wskazał na wielki  stół przy którym znajdowało się dziesięć krzeseł.
Usiadłam na jednym.
-mam pewna propozycje, zaskoczona spojrzałam na niego.
-propozycje?