Otworzyłam leniwie oczy zbudzona upierdliwym dźwiękiem.
-W końcu się obudziłaś, usłyszałam czyjś głos i od razu skierowałam swoje spojrzenie w kierunku mężczyzny. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to czerwone włosy i brązowe tęczówki, które beznamiętnie patrzyły w moją stronę.
-Gdzie ja jestem? wychrypiałam
-A czy to ważne? Zamiast marnować mój czas lepiej odpowiedz mi na kilka pytania a może cię nie zabijemy.
-my? Zapytałam nie rozumiejąc co się dzieje.
-Jesteś w Akatsuki słonko, spojrzałam w kierunku wysokiego blondyna o niebieskich oczach i dopiero teraz przyjrzałam się ich ubraniom i faktycznie zauważyłam charakterystyczne czerwone chmurki na czarnych płaszczach.
Czerwonowłosy skrzywił się zniecierpliwiony.
-Sam ją przepytaj, nie mam zamiaru tracić mojego cennego czasu warknął, po czym odszedł. Zostałam sam na sam z blondynem.
-Sasori senpai nie należy do cierpliwych osób, oznajmił mi blondyn z głupim uśmiechem drapiąc się po głowie.
-Zauważyłam, odparłam nieufnie ilustrując poczynania blondyna.
- Mniejsza z tym, ja jestem Deidara a ty?
-Sakura, odpowiedziałam nie pewnie.
-Kwiat wiśni co? Bardziej stwierdził niż zapytał.
-taa..uśmiechnęłam się krzywo jakbym przed chwilą zjadła cytrynę.
-No to co kwiatuszku? Co robiłaś w tajemnej podziemnej kryjówce korzenia, raczej z tego co zobaczyliśmy to do nie go nie należysz?
- Blondyneczko nie mów do mnie kwiatuszku. Chcecie wyciągnąć ode mnie informacje na temat korzenia, ale co bym z tego miała? Odparłam czując napływ nagłej energii.
-życie, padła krótka odpowiedzi. Wzruszyłam ramionami
-Każdy z nas kiedyś umrze. Jesteście wrogami Konohy i nie uśmiecha mi się zbytnio pomaganie wam. Nie mam pewności że te informacje, które mogłabym wam przekazać nie mogły by zaszkodzi mojej wiosce. Mimo tego że nienawidzę i nie ufam Danzo to korzeni nadal należy do Konohy. Nie mogę narażać wioski na niebezpieczeństwo gdybym przekazała wam jakieś informacje, które by mogły grozić bezpieczeństwu wioski.
- Puki co Konoha nie jest naszym celem, po prostu lider postanowić się go pozbyć. Nie wiem i nie zamierzam się dowiadywać dlaczego, więc nie musisz się tego obawiać. powiedział blondyn lepiąc w ręce garści gliny
-a co konkretnie chcielibyście wiedzieć? Zapytałam bijąc się z myślami.
-Tak jak pytałem, co robiłaś w ich kryjówce?
-Nie wiele pamiętam, byłam na misji ze swoją drużyną. Kiedy wykonaliśmy zadanie postanowiliśmy zostać na jedną noc i następnego ruszyć. Przechadzałam się po wiosce i wstąpiłam do baru.
-Baru? Spojrzał na mnie zaskoczony, raczej nie wyglądasz na osobę gustującą w alkoholach, która przesiaduje w zapyziałych barach. Powiedział blondyn patrząc się na mnie zdezorientowany.
- Mniejsza z tym, kiedy wyszłam z baru musieli mnie zaatakować później obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu przypięta do ściany łańcuchami.
- Dlaczego cię porwali?
-Powiedzmy że ja i Danzo nie przepadamy za sobą.
-A dokładniej? Podpadłaś mu? pytał się blondyn nie przestając się bawić gliną.
-Nie lubię Danzo zresztą nie tylko ja w końcu jest kryminalistą gdyby nie to że brakuje dowodów dawno już by siedział. Jako uczennica piątej mam dostęp do tajnych dokumentów, więc zaczęłam w nich grzebać.
-piąta nie miała nic przeciwko?
-nie jej również zależało na tym. Po przeszukaniu dokumentów znalazłam kilka ciekawych informacji, ale nie były wystarczające. Ludzie Danzo niestety zorientowali się i mu donieśli, przez co chciał się mnie pozbyć. Dzięki jego wpływom co chwila musiałam opuszczać wioskę z powodu jakiś misji przez co musiałam przerwać poszukiwania.
- Czemu się od razu ciebie nie pozbył? Zapytał podejrzliwie.
- Wtedy wszystkie podejrzenia spadłyby na korzeń,
- A teraz kiedy cię porwali to dlaczego się ciebie nie pozbyli? Mieli doskonałą okazje.
Wzruszyłam ramionami.
-Zmienił plany, z tego co zdołałam się dowiedzieć to zamierzali nałożyć na mnie pieczęć posłuszeństwa, ale jak widać nie zdążyli.
-No ale skoro się nie udało teraz pewnie będzie chciał się ciebie pozbyć.
Westchnęłam znużona przymykając oczy.
-To chyba oczywiste.
-Idę pogadać z liderem, powiedział wręczając mi do reki glinę w kształcie kwiatu wiśni po czym pośpiesznie opuścił pomieszczenie.
Opuszkami palców dotknęłam rzeźby, w myślach szukając jakiegoś wyjścia z tej sytuacji. Następnego dnia zniecierpliwiona zaczęłam krążyć po pomieszczeniu, któremu dopiero po rozmowie z członkiem Akatsuki miała okazje bliżej się przyjrzeć. W sumie nie było czemu. Pomieszczenie miało na oko 3x3 metry, żadnego łóżka czy chociaż świecy, tylko małe okienko z kratami znajdujące się aż pod samym sufitem. Spojrzałam na metalowe drzwi i z westchnieniem postanowiłam w końcu usiąść pod ścianą.
Ciekawe co stało się z moją drużyną? Pewnie wróciła do Konohy ...mniejsza z tym. Najważniejsze było teraz bym opuściła to miejsce i jak najszybciej dostała się do piątej. Ale po drodze mogą czekać na mnie ludzie Danzo. A w aktualnym stanie i w pojedynkę nie dałabym raczej sobie z nimi rady w końcu to ludzie Danzo, musiał dobrze ich wyszkolić. Przybliżyłam się do drzwi i przystawiłam do nich ucho. Słychać było tylko jakieś postukiwanie i kapanie, już miałam odstawić ucho kiedy do tych dźwięków dołączył odgłos zbliżających się kroków. Odsunęłam się i wstałam a metalowe drzwi zostały otwarte. Do pomieszczenia wszedł Sasori, nim zdołałam coś wydusić chwycił mnie za ramie i zaczął mnie za sobą ciągnąć po ciemnym korytarzu.
Wyrwałam rękę oburzona.
-Dokąd idziemy? Zapytałam masując obolałą rękę.
-Do lidera, odparł zwięźle
-Mieliście mnie wypuścić, po tym jak odpowiem na wasze pytania. Powiedziałam idąc zaledwie nie cały krok za nim. Zignorował mnie idąc dalej. Przemierzaliśmy szerokie i zawiłe korytarze, gdzie nie gdzie wisiały zapalone pochodnie. Przystanęliśmy przed masywnych stalowych drzwiach, które gdy tylko stanęliśmy same się otworzyły wydając przeraźliwe skrzypienie.
Poczułam mocne pchnięcie w kierunku drzwi, kiedy znalazłam się za nimi drzwi zamknęły się z hukiem. Obejrzałam się za Sasorim, ale go nie zauważyłam. Przede mną rozciągały się kamienne schody, oświetlone kolejnymi pochodniami. Nie pewnie zaczęłam się po nich spinać. Kiedy doszłam do szczytu schodów zobaczyłam duże ciemne pomieszczenie. Mimo braku światła, mimo ciemność zdołałam zauważyć przerażające spojrzenie rinnegana. Wielka gula utkwiła mi w gardle.
-Usiądź usłyszałam jego stanowczy głos, po czym wskazał na wielki stół przy którym znajdowało się dziesięć krzeseł.
Usiadłam na jednym.
-mam pewna propozycje, zaskoczona spojrzałam na niego.
-propozycje?
- Mniejsza z tym, ja jestem Deidara a ty?
-Sakura, odpowiedziałam nie pewnie.
-Kwiat wiśni co? Bardziej stwierdził niż zapytał.
-taa..uśmiechnęłam się krzywo jakbym przed chwilą zjadła cytrynę.
-No to co kwiatuszku? Co robiłaś w tajemnej podziemnej kryjówce korzenia, raczej z tego co zobaczyliśmy to do nie go nie należysz?
- Blondyneczko nie mów do mnie kwiatuszku. Chcecie wyciągnąć ode mnie informacje na temat korzenia, ale co bym z tego miała? Odparłam czując napływ nagłej energii.
-życie, padła krótka odpowiedzi. Wzruszyłam ramionami
-Każdy z nas kiedyś umrze. Jesteście wrogami Konohy i nie uśmiecha mi się zbytnio pomaganie wam. Nie mam pewności że te informacje, które mogłabym wam przekazać nie mogły by zaszkodzi mojej wiosce. Mimo tego że nienawidzę i nie ufam Danzo to korzeni nadal należy do Konohy. Nie mogę narażać wioski na niebezpieczeństwo gdybym przekazała wam jakieś informacje, które by mogły grozić bezpieczeństwu wioski.
- Puki co Konoha nie jest naszym celem, po prostu lider postanowić się go pozbyć. Nie wiem i nie zamierzam się dowiadywać dlaczego, więc nie musisz się tego obawiać. powiedział blondyn lepiąc w ręce garści gliny
-a co konkretnie chcielibyście wiedzieć? Zapytałam bijąc się z myślami.
-Tak jak pytałem, co robiłaś w ich kryjówce?
-Nie wiele pamiętam, byłam na misji ze swoją drużyną. Kiedy wykonaliśmy zadanie postanowiliśmy zostać na jedną noc i następnego ruszyć. Przechadzałam się po wiosce i wstąpiłam do baru.
-Baru? Spojrzał na mnie zaskoczony, raczej nie wyglądasz na osobę gustującą w alkoholach, która przesiaduje w zapyziałych barach. Powiedział blondyn patrząc się na mnie zdezorientowany.
- Mniejsza z tym, kiedy wyszłam z baru musieli mnie zaatakować później obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu przypięta do ściany łańcuchami.
- Dlaczego cię porwali?
-Powiedzmy że ja i Danzo nie przepadamy za sobą.
-A dokładniej? Podpadłaś mu? pytał się blondyn nie przestając się bawić gliną.
-Nie lubię Danzo zresztą nie tylko ja w końcu jest kryminalistą gdyby nie to że brakuje dowodów dawno już by siedział. Jako uczennica piątej mam dostęp do tajnych dokumentów, więc zaczęłam w nich grzebać.
-piąta nie miała nic przeciwko?
-nie jej również zależało na tym. Po przeszukaniu dokumentów znalazłam kilka ciekawych informacji, ale nie były wystarczające. Ludzie Danzo niestety zorientowali się i mu donieśli, przez co chciał się mnie pozbyć. Dzięki jego wpływom co chwila musiałam opuszczać wioskę z powodu jakiś misji przez co musiałam przerwać poszukiwania.
- Czemu się od razu ciebie nie pozbył? Zapytał podejrzliwie.
- Wtedy wszystkie podejrzenia spadłyby na korzeń,
- A teraz kiedy cię porwali to dlaczego się ciebie nie pozbyli? Mieli doskonałą okazje.
Wzruszyłam ramionami.
-Zmienił plany, z tego co zdołałam się dowiedzieć to zamierzali nałożyć na mnie pieczęć posłuszeństwa, ale jak widać nie zdążyli.
-No ale skoro się nie udało teraz pewnie będzie chciał się ciebie pozbyć.
Westchnęłam znużona przymykając oczy.
-To chyba oczywiste.
-Idę pogadać z liderem, powiedział wręczając mi do reki glinę w kształcie kwiatu wiśni po czym pośpiesznie opuścił pomieszczenie.
Opuszkami palców dotknęłam rzeźby, w myślach szukając jakiegoś wyjścia z tej sytuacji. Następnego dnia zniecierpliwiona zaczęłam krążyć po pomieszczeniu, któremu dopiero po rozmowie z członkiem Akatsuki miała okazje bliżej się przyjrzeć. W sumie nie było czemu. Pomieszczenie miało na oko 3x3 metry, żadnego łóżka czy chociaż świecy, tylko małe okienko z kratami znajdujące się aż pod samym sufitem. Spojrzałam na metalowe drzwi i z westchnieniem postanowiłam w końcu usiąść pod ścianą.
Ciekawe co stało się z moją drużyną? Pewnie wróciła do Konohy ...mniejsza z tym. Najważniejsze było teraz bym opuściła to miejsce i jak najszybciej dostała się do piątej. Ale po drodze mogą czekać na mnie ludzie Danzo. A w aktualnym stanie i w pojedynkę nie dałabym raczej sobie z nimi rady w końcu to ludzie Danzo, musiał dobrze ich wyszkolić. Przybliżyłam się do drzwi i przystawiłam do nich ucho. Słychać było tylko jakieś postukiwanie i kapanie, już miałam odstawić ucho kiedy do tych dźwięków dołączył odgłos zbliżających się kroków. Odsunęłam się i wstałam a metalowe drzwi zostały otwarte. Do pomieszczenia wszedł Sasori, nim zdołałam coś wydusić chwycił mnie za ramie i zaczął mnie za sobą ciągnąć po ciemnym korytarzu.
Wyrwałam rękę oburzona.
-Dokąd idziemy? Zapytałam masując obolałą rękę.
-Do lidera, odparł zwięźle
-Mieliście mnie wypuścić, po tym jak odpowiem na wasze pytania. Powiedziałam idąc zaledwie nie cały krok za nim. Zignorował mnie idąc dalej. Przemierzaliśmy szerokie i zawiłe korytarze, gdzie nie gdzie wisiały zapalone pochodnie. Przystanęliśmy przed masywnych stalowych drzwiach, które gdy tylko stanęliśmy same się otworzyły wydając przeraźliwe skrzypienie.
Poczułam mocne pchnięcie w kierunku drzwi, kiedy znalazłam się za nimi drzwi zamknęły się z hukiem. Obejrzałam się za Sasorim, ale go nie zauważyłam. Przede mną rozciągały się kamienne schody, oświetlone kolejnymi pochodniami. Nie pewnie zaczęłam się po nich spinać. Kiedy doszłam do szczytu schodów zobaczyłam duże ciemne pomieszczenie. Mimo braku światła, mimo ciemność zdołałam zauważyć przerażające spojrzenie rinnegana. Wielka gula utkwiła mi w gardle.
-Usiądź usłyszałam jego stanowczy głos, po czym wskazał na wielki stół przy którym znajdowało się dziesięć krzeseł.
Usiadłam na jednym.
-mam pewna propozycje, zaskoczona spojrzałam na niego.
-propozycje?
wybacz, że szybciej nie skomentowałam, ale tak bywa. rozdział fajny, będę czekała na spotkanie ItaxSaku. ;)
OdpowiedzUsuń