czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 5

Od spotkania z liderem Akatsuki minęły dwa tygodnie. Wróciłam do wioski następnego dnia po naszej rozmowie. Oczywiście nie obyło się bez eskorty pewnego blondyna. Akatsuki pozwoliło mi odejść pod warunkiem przyjęcia propozycji, którą złożył mi Pain. Otóż od tej pory współpracowałam z Aka by pozbyć się Danzo. Zgodziłam się ale nie chętnie bo oznaczało to współprace z wrogiem. Oczywiście nie mogłam nikomu o tym powiedzieć, po powrocie nie obeszło się bez pytani gdzie się podziewałam. Jasne że nie mogłam powiedzieć że zostałam porwana przez korzeni, a później nieoczekiwanie znalazłam się w Akatsuki, więc powiedziałam  że poszłam do baru co było w sumie prawdą. Upiłam a że moja drużyna na mnie nie poczekała i ruszyła do wioski beze mnie postanowiłam zrobić se krótki urlop. Oczywiście zostałam zawieszona wykonywaniu misji i straciłam dowództwo, nie ominął mnie oczywiście wykład jak to ja postąpiłam nie odpowiedzialnie.Wciągu tych dwóch tygodni szukałam dalszych informacji na temat korzenia i co tydzień miałam się spotykać  z jednym członków akatsuki by móc przekazać informacje jakie zdobyłam. Dzisiaj był kolejny dzień spotkania, nie wiedziałam z który tym razem członkiem akatsuki się spotkam. Siedziałam właśnie w budce z ramenem z Saiem, Kakashim i Naruto. Dobijała godzina  23-cia, wiec postanowiłam się już zbierać. Naruto przestał  opowiadać o swojej ostatniej misji, jak to on powalił kilku kolesi i się  mnie spytał gdzie idę. Uśmiechnęłam się tylko po czym  palcem wskazałam zegarek znajdujący się na ścianie.  Pożegnałam się i opuściłam budkę. Szłam ciemnymi uliczkami by nie być zauważoną.
Doszłam do zachodniego muru wioski, oparłam się o zimny mur czekając. Wzięłam głęboki oddech, poprawiłam czarną polarową bluzę.
- Jakieś nowe informacje? Zaskoczona spojrzałam w bok, kiedy spojrzałam  zobaczyłam czerwieni sharingana.
-Nie i wątpię bym znalazła cokolwiek, jedynym wyjściem jest włamanie się do ich archiwum tam na pewno wszystko będzie. Stwierdziłam mocniej zakrywając się bluzą, 
-trzeba tylko zdobyć mapę  tajnej kwatery korzenia znajdującej się pod wioską. 
-Zdobędziesz ją? Zapytał  obojętnie cały czas przyglądając mi się co mnie strasznie peszyło.
Wzruszyłam ramionami odwracając wzrok.
-Nie powinno to sprawić większego problemu. Odparłam wzruszając ramionami.
- ile potrzebujesz czasu?
-Dwa dni, rzuciłam bez namysłu  pocierając zimne dłonie.
- W takim razie za dwa dni o tej samej porze,powiedział beznamiętnie i zniknął w ciemnościach nocy zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Nie widząc sensu żeby dłużej tu stać ruszyłam szybko do domu.
  Wracając miałam dziwne że ktoś mnie obserwuje, ale to były pewnie tylko jakieś urojenia z powodu ciągłego stresu spowodowanego ostatnimi wydarzeniami. Będąc już w domu przebrana i odświeżona poszłam do łóżka.
Następnego dnia udałam się do starego znajomego, który mógłby mi pomóc w sprawie mapy.
Ruszyłam do starego motelu znajdującego się w centrum wioski.  Oczywiście założyłam czarny płaszcz z kapturem żeby nikt mnie nie rozpoznał. Wchodząc przez drzwi usłyszałam charakterystyczny dzwoneczek. Mijając recepcjonistkę ruszyłam na ostatnie piętro, Podeszłam do pokoju 49 po czym zapukałam, nie czekając na odpowiedzi weszłam do środka, po czym zamknęłam za sobą drzwi. Nie było go w pokoju, podeszłam do drzwi łazienki słysząc szum wody położyłam się na łóżku czekając. Po niecałych pięciu minutach z łazienki wyszedł wysoki mężczyzna z jasnymi brązowymi włosami związanymi w  kitkę. Miał na sobie tylko czarne dresowe spodnie, uśmiechnęłam się do niego zalotnie patrząc w jego brązowe oczy.
-No proszę kogo moje oczy widzą, powiedział wesoło odwzajemniając uśmiech. 
-A tak wpadłam, przybliżyłam swoją twarz do jego, Mam pewno sprawę Akira.
Palcem wskazującym zaczęłam jeździć po wielkim smoku, który miał wytatuowany na ramieniu. 
Spuścił głowę z westchnieniem.
-Czemu za każdym razem kiedy się spotykam, ty zawsze masz w tym jakiś interes?
-....
Chwycił moją rękę i ją odsunął, po czym usiadł na jednym z dwóch skórzanych foteli znajdujących się przy oknie. 
-zresztą nie ważne, oznajmił bez wyrazu. Ruszyłam w kierunku drugiego fotela lecz chwycił mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę skutkiem czego znalazłam się na jego kolanach. Nie opierałam się, oparłam głowę o jego ramie.
-Co tym razem? Zapytał bawiąc się kosmykami moich włosów.
-Potrzebuje mapy siedziby korzenia, powiedziałam nie patrząc na niego.
Przestał bawić się kosmykiem moich włosów, obejmując mnie mocniej w tali.
-Na kiedy? Zapytał zanurzając twarz w moich włosach.
- Na jutro
Odsunęłam się trochę od niego i chwyciłam jego twarz w dłonie, po czym musnęłam jego wargi. Obdarowując go szerokim uśmiechem spojrzałam na jego ciemne tęczówki.
-Dziękuje wyszeptałam po czym zniknęłam w kłębie dymu.



czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział 4

KAP! KAP!
Otworzyłam leniwie oczy zbudzona upierdliwym dźwiękiem.
-W końcu się obudziłaś, usłyszałam czyjś głos i od razu skierowałam swoje spojrzenie w kierunku mężczyzny. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to czerwone włosy i brązowe tęczówki, które beznamiętnie patrzyły w moją stronę.
-Gdzie ja jestem? wychrypiałam 
-A czy to ważne? Zamiast marnować mój czas lepiej odpowiedz mi na kilka pytania a może cię nie zabijemy. 
-my? Zapytałam nie rozumiejąc co się dzieje.
-Jesteś w Akatsuki słonko, spojrzałam w kierunku wysokiego blondyna o niebieskich oczach i dopiero teraz przyjrzałam się ich ubraniom i faktycznie zauważyłam charakterystyczne czerwone chmurki na czarnych płaszczach.
Czerwonowłosy skrzywił się zniecierpliwiony.
-Sam ją przepytaj, nie mam zamiaru tracić mojego cennego czasu warknął, po czym odszedł. Zostałam sam na sam z blondynem.
-Sasori senpai nie należy do cierpliwych osób, oznajmił mi blondyn z głupim uśmiechem drapiąc się po głowie.
-Zauważyłam, odparłam nieufnie ilustrując poczynania blondyna.
- Mniejsza z tym,  ja jestem Deidara a ty?
-Sakura, odpowiedziałam nie pewnie.
-Kwiat wiśni co? Bardziej stwierdził niż zapytał.
-taa..uśmiechnęłam się krzywo jakbym przed chwilą zjadła cytrynę.
-No to co kwiatuszku? Co robiłaś w tajemnej podziemnej kryjówce korzenia, raczej z tego co zobaczyliśmy to do nie go nie należysz?
-  Blondyneczko nie mów do mnie kwiatuszku. Chcecie wyciągnąć ode mnie informacje na temat korzenia, ale co bym z tego miała? Odparłam czując napływ nagłej energii.
-życie, padła krótka odpowiedzi. Wzruszyłam ramionami 
-Każdy z nas kiedyś umrze. Jesteście wrogami  Konohy i nie uśmiecha mi się zbytnio pomaganie wam. Nie mam pewności że te informacje, które mogłabym wam przekazać nie mogły by zaszkodzi mojej wiosce. Mimo tego że nienawidzę i nie ufam Danzo to korzeni nadal należy do Konohy. Nie mogę narażać wioski na niebezpieczeństwo gdybym przekazała wam jakieś informacje, które by mogły grozić bezpieczeństwu wioski.
- Puki co Konoha nie jest  naszym celem, po prostu lider postanowić się go pozbyć. Nie wiem i nie zamierzam się dowiadywać dlaczego, więc nie musisz się tego obawiać. powiedział blondyn lepiąc w ręce garści gliny
-a co konkretnie chcielibyście wiedzieć? Zapytałam bijąc się z myślami.
-Tak jak pytałem, co robiłaś w ich kryjówce?
-Nie wiele pamiętam, byłam na misji ze swoją drużyną. Kiedy wykonaliśmy zadanie postanowiliśmy zostać na jedną noc i następnego ruszyć. Przechadzałam się po wiosce i wstąpiłam do baru.
-Baru? Spojrzał na mnie zaskoczony, raczej nie wyglądasz na osobę gustującą  w alkoholach, która przesiaduje w zapyziałych barach. Powiedział blondyn patrząc się na mnie zdezorientowany.
- Mniejsza z tym, kiedy wyszłam z baru musieli mnie zaatakować  później obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu przypięta do ściany łańcuchami.
- Dlaczego cię porwali?
-Powiedzmy że ja i Danzo nie przepadamy za sobą. 
-A dokładniej? Podpadłaś mu? pytał się blondyn nie przestając się bawić gliną.
-Nie lubię Danzo zresztą nie tylko ja w końcu jest kryminalistą gdyby nie to że brakuje dowodów dawno już by siedział. Jako uczennica piątej mam dostęp do tajnych dokumentów,  więc zaczęłam w nich grzebać.
-piąta nie miała nic przeciwko?
-nie jej również zależało na tym. Po przeszukaniu dokumentów znalazłam kilka ciekawych informacji, ale nie były wystarczające. Ludzie Danzo niestety zorientowali się i mu donieśli, przez co chciał się mnie pozbyć. Dzięki jego wpływom co chwila musiałam opuszczać wioskę z powodu jakiś misji  przez co musiałam przerwać poszukiwania.
- Czemu się od razu ciebie nie pozbył? Zapytał podejrzliwie.
- Wtedy wszystkie podejrzenia  spadłyby na korzeń,
- A teraz kiedy cię porwali to dlaczego się ciebie nie pozbyli? Mieli doskonałą okazje.
Wzruszyłam ramionami.
-Zmienił plany, z tego co zdołałam się dowiedzieć to zamierzali nałożyć  na mnie pieczęć posłuszeństwa, ale jak widać nie zdążyli.
-No ale skoro  się nie udało teraz pewnie będzie chciał się ciebie  pozbyć.
Westchnęłam znużona przymykając oczy.
-To chyba oczywiste.
-Idę pogadać z liderem, powiedział wręczając mi do reki glinę w kształcie kwiatu wiśni po czym pośpiesznie opuścił pomieszczenie.
Opuszkami palców dotknęłam rzeźby, w myślach szukając jakiegoś wyjścia z tej  sytuacji. Następnego dnia zniecierpliwiona zaczęłam krążyć po pomieszczeniu, któremu dopiero po rozmowie z członkiem Akatsuki miała okazje bliżej się przyjrzeć. W sumie nie było czemu. Pomieszczenie miało na oko 3x3 metry, żadnego łóżka czy chociaż świecy, tylko małe okienko z kratami znajdujące się aż pod samym sufitem. Spojrzałam na metalowe drzwi i z westchnieniem  postanowiłam w końcu usiąść pod ścianą.
Ciekawe co stało się z moją drużyną? Pewnie wróciła do Konohy ...mniejsza z tym. Najważniejsze było teraz bym opuściła to miejsce i jak najszybciej dostała się do piątej. Ale po drodze mogą czekać na mnie ludzie Danzo. A w aktualnym stanie i w pojedynkę nie dałabym raczej sobie z nimi rady w końcu to ludzie  Danzo, musiał dobrze ich wyszkolić. Przybliżyłam się do drzwi i przystawiłam do nich ucho. Słychać było tylko jakieś postukiwanie i kapanie, już miałam odstawić ucho kiedy do tych dźwięków dołączył odgłos zbliżających się kroków. Odsunęłam się i wstałam a metalowe drzwi zostały otwarte. Do pomieszczenia wszedł Sasori, nim zdołałam coś wydusić chwycił mnie za ramie i zaczął mnie za sobą ciągnąć po ciemnym korytarzu.
Wyrwałam rękę oburzona.
-Dokąd idziemy? Zapytałam masując obolałą rękę.
-Do lidera, odparł zwięźle 
-Mieliście mnie wypuścić, po tym jak odpowiem na wasze pytania. Powiedziałam idąc zaledwie nie cały krok za nim. Zignorował mnie idąc dalej. Przemierzaliśmy szerokie i zawiłe korytarze, gdzie nie gdzie wisiały zapalone pochodnie. Przystanęliśmy przed masywnych stalowych drzwiach, które gdy tylko stanęliśmy same się otworzyły wydając przeraźliwe skrzypienie.
Poczułam mocne pchnięcie w kierunku drzwi, kiedy znalazłam się za nimi drzwi zamknęły się z hukiem. Obejrzałam się za Sasorim, ale go nie zauważyłam. Przede mną  rozciągały się kamienne schody, oświetlone kolejnymi pochodniami. Nie pewnie zaczęłam się po nich spinać. Kiedy doszłam do szczytu schodów zobaczyłam duże ciemne pomieszczenie. Mimo braku światła, mimo ciemność zdołałam zauważyć przerażające spojrzenie rinnegana. Wielka gula utkwiła mi w gardle. 
-Usiądź usłyszałam jego stanowczy głos, po czym wskazał na wielki  stół przy którym znajdowało się dziesięć krzeseł.
Usiadłam na jednym.
-mam pewna propozycje, zaskoczona spojrzałam na niego.
-propozycje?