"Życie nie daje nam tego, co chcemy, tylko to, co ma dla nas.
Władysław St. Reymont "
Spojrzałam na Itachiego, który spał na drugim łóżku odwrócony do mnie plecami. Położyłam się bokiem w jego kierunku podziwiając spływającą kaskadę długich kruczoczarnych włosów. Wsłuchując się w jego spokojny oddech przymknęłam oczy, pozwalając aby zalała mnie fala ponurych wspomnieni.
Było ciepłe późne popołudnie, znad zachodu zaczęły pojawiać się ciemne chmury okalające jasne niebo. Wracałam właśnie z treningu, dziś miał wrócić tata dlatego żwawym krokiem podążałam w stronę domu.
Spojrzałam na przechodniów, którzy patrzeli w moim kierunku dziwnym wzrokiem. Widząc że ich obserwuje przyśpieszali kroku odwracając się zaniepokojona zaczęłam biec wąskimi uliczkami, potrącając po drodze kilka osób. Dobiegłam do drzwi mojego domu. Próbując opanować nie równy oddech pociągnęłam za klamkę, po czym weszłam do środka. Z salonu docierały do mnie czyjeś rozmowy,wkroczyłam do salonu zawracając na sobie uwagę wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu. Spojrzałam na mamę, która nie zauważając mnie płakała przyciskając do piersi zdjęcie ojca. Nie! To nie może być prawda! pomyślałam czując jak do moich oczu zbierają się łzy. Spojrzałam na czyjąś dłoni, która znalazł się na moim ramieniu.
-Proszę przyjąć moje najszczersze kondolencje! Spojrzałam na starego przyjaciela Ojca. Podziękowałam mu, po czym poprosiłam wszystkich o opuszczenie domu. Podeszłam do matki i ją objęłam próbując hamować łzy.
-Ććć nie płacz, mówiłam łamiącym się głosem przytulając ją jeszcze mocniej. Objęła mnie, po czym zaszlochała jeszcze głośniej. Po policzku popłynęły nie chciane łzy. Szybko je wytarłam. Muszę być silna, silna za nas dwie pomyślałam.
Stałam nad trumną trzymając w ręce białą róże. Bez wyrazu patrząc na w wykopany dół rzuciłam biały kwiat na drewniane wieko trumny, po czym stanęłam obok Naruto i patrzałam jak zakopują dół. Poczułam coś wilgotnego na policzku, spojrzałam na niebo z którego zaczęły spadać krople deszczu z coraz to większą siłą. Wszyscy zaczęli się rozchodzić tylko Naruto przymnie trwał. Rozpętała się burza, a po chwili usłyszałam pierwsze grzmoty. Naruto gestem ręki pokazał żebyśmy się zbierali, ale zostałam jeszcze chwile mimo dłuższych nalegań blondyna. Ruszyłam w kierunku domu, gdzie czekała na mnie pogrążona w żałobie matka. Nie chciała pojawić się na pogrzebie, rozumiałam ją bardzo go kochała i wolała go zapamiętać żywego niż martwego w trumnie. Weszłam cała mokra do domu, odgarnęłam przyklejone do mojej twarzy włosy, po czym ruszyłam do sypialni matki. Popchnęłam uchylone drzwi stanęłam a z mojego gardła wyrwał się głośny krzyk upadłam z hukiem patrząc na bezwładne zwisające ciało. Obraz stał się rozmazany a moim ciałem wstrząsnął spazmatyczny szloch.
Otworzyłam szybko oczy i usiadłam. Czując na sobie materiał zaskoczona spojrzałam na koc, którym byłam przykryta. , Odwróciłam się w kierunku Itachiego, jednak jego już nie było. Z westchnieniem wywlekłam się z łóżka i ruszyłam w kierunku łazienki. Odświeżona wróciłam do pokoju poprawić łóżko. Na szafce zauważyłam ubrania i karteczkę. Chwyciłam za kartkę papieru.
Gotowa upadłam na skórzany fotel znajdującym się przy małym regale z książkami, wzięłam pierwszą lepszą książę, przewracając co chwila kartkę patrzałam na wskazówki zegara. Słysząc dźwięk otwieranych drzwi zamknęłam książkę, po czym spojrzałam w ich kierunku.
-Co ty tu robisz? zapytałam nie spodziewając się tutaj blondyna.
-Ja też się ciesze że cie widzę, odparł urażony przewróciłam oczami.
-Co czytasz? zapytał siadając na łóżku,
-Książkę z jakimiś technikami nie czytałam dokładnie, odpowiedziałam szczerze.
-Widać że ci się nudzi, stwierdził ze śmiechem blondyn.
-Ta atrakcji to tu żadnych nie ma, przyznałam mu racje, blondyn wzruszył ramionami
-To może ci jakieś zafunduje? Zapytał tajemniczo po moich plecach przeszedł niepokojący dreszcz.
-Chętnie bym się zgodziła, ale niestety Itachi przyjdzie po mnie za jakieś półgodziny, oznajmiłam zapalając w myślach czerwoną lampkę.
- Trudno, syknął po czym szybko opuścił pokój. Zaskoczona patrzałam jak blondyn opuszcza pokój, ta dwójka raczej nie przepada za sobą pomyślałam po czym wstałam. Słysząc po raz drugi dzisiejszego dnia jak drzwi od pokoju zostają otwarte wydałam z siebie dźwięk niezadowolenia. Tym razem Był to Itachi patrzał na mnie zimno jak to miał w zwyczaju.
-Kto tu był? Przez chwile zastanawiałam się czy mu powiedzieć, ale wolałam go nie okłamywać.
-Tak Deidara, w czymś problem? zapytałam zmarszczył niebezpiecznie brwi.
-Lepiej z nikim się tutaj nie zadawaj. Westchnęłam znudzona rzucając mu niezadowolone spojrzenie,
-A co miałam zrobić? Ja go nie zapraszałam sam wszedł do pokoju,
-Chodzi za mną, Oczywiście pomyślałam poirytowana,
-Dokąd? Spojrzałam na niego pokazując mu, że mam powoli dość jego wszystkich nakazów.
Nie odpowiedział tylko wyszedł, jak głupia pobiegłam z nim, i tyle było z mojego małego buntu. Wścieła niczym pitbull gotowa rzucić się komuś do gardła zrównałam się z nim.
-posłuchaj nie lubię się tłumaczyć, po drugie nie mogę cie cały czas pilnować zwłaszcza że mam też swoje obowiązki.oznajmił
-Co związku z tym? warknęłam krzyżując ręce,
-Fajnie by było, gdybyś się zastosowała do moich rad. Nie rzucaj się w oczy! syknął popychając mnie do przodu.
-Łatwo powiedzieć trudniej zrobić, wcięłam mu się w słowo przypominając sobie sytuacje z wczoraj. Weszliśmy do wielkiej jadalni gdzie już miałam zaszczyt być już wczoraj.
-Chodzi ze mną, lepiej żeby sytuacja z wczoraj się nie powtórzyła.
Weszliśmy do przestarzałej kuchni Itachi zaczął przygotowywać jedzenie. Nie wiedząc co ze sobą zrobić usiadłam na krześle znajdującym się w rogu kuchni. Obraz przestępcy klasy S przy garach bezcenne, pomyślałam patrząc jak Uchiha coś kuchci przy garach.
-Podasz mi talerze? Leżą w górnej szafce na końcu. Wstałam i szybko sięgnęłam do szafki wyciągając dwa talerze i mu podałam.
-dzięki, powiedział chwytając za talerze dotykając przez przypadek mojej ręki, poczułam jakby prąd przeszył moje ciało jak oparzona zamaszystym ruchem zabrałam rękę.
-podać co jeszcze? zapytałam przyciskając do siebie dłoni.
-nie, odpowiedział patrząc się na mnie badawczo odwróciłam twarz czując że się czerwienie. Podał mi talerz z jedzeniem, po czym ruszyliśmy do jadalni. Nie mając apetytu zaczęłam bawić się jedzeniem, czując natarczywe spojrzenie Itachiego postanowiłam jednak zacząć jeść. Jedzenie okazało się przepyszne, puste talerzy zabrał Itachi odstawiając je do zlewu w kuchni.
-Co teraz? zapytałam opierając się o framugę drzwi.
-Teraz pójdziemy na zebranie, oznajmił stając przede mną.
-Tak szybko? Myślałam że odbędzie się dopiero pod wieczór,powiedziałam zaskoczona.
-To nie ja ustalam, wzruszyłam ramionami przepuszczając go w drzwiach a jego włosy musnęły mi twarz. Zebranie odbywało się w pomieszczeniu w którym widziałam się z Painem za pierwszym i drugim razem. Wszyscy byli tutaj i zajmowali miejsca przy stole.
-I jak mam niby nie zwracać na siebie uwagi? Szepnęłam do czarnowłosego, który to słysząc westchnął bezradny. Podeszliśmy do wielkiego stołu i usiedliśmy. Jedną ręką dotknęłam kabury którą miałam cały czas przy sobie. Po upewnieniu się że zwój znajduje się na swoim miejscu spojrzałam na innych.Wydawali się nie zwracać na nas uwagi.
-Gdzie jest Pain? zapytałam cicho Itachiego
-Powinien się za chwili zjawić, wraz z wypowiedzianymi słowami przed nami pojawił się rudowłosy.
-Witam wszystkich, przywitał się z mrożącym krew w żyłach spojrzeniem. Spojrzał w moim kierunku nie odwracałam wzroku hardo patrzałam w mordercze spojrzenie rinnegana.
-Jak wiecie mieliśmy styczności z Danzo od początku powstania Akatsuki, sprawił nam nie małe kłopoty i nie tylko nam. Dlatego go wyeliminujemy.
-Czyli że mamy go sprzątnąć? zapytał Kisame
-Nie zamiast brudzić sobie ręce pogrążymy go na oczach jego wioski ujawniając jego przekręty. Jego wioska już sama się nim zajmie oznajmił.
-A jak mamy zdobyć dowody? Bo to co do teraz zebraliśmy z twojego polecenia na nic nam się nie przyda.
-Owszem dlatego zawarłem umowę z Haruno której nie dopełniła, powiedział ostro Pain patrząc na mnie .
Wzruszyłam ramionami, wyciągnęłam zwój i położyłam na stole.
-Mój pobyt w wiosce czy poza nią już nie jest ważny. Skoro by zdobyć obciążające dowody wystarczy włamać się do jego siedzimy, powiedziałam lekko zdenerwowana.
-nie złamałam umowy! Zdobyłam tyle informacji ile zdołałam, zdobyłam mapę i tera oczekuje na wypełnienie waszej części umowy. Odpieczętuje zwój i dam wam mapę korzenia i tak jak się z tobą umawiałam włamiecie się do ich archiwum.
-Dobra ale jak zdobędziemy informacje to co potem? Przecież nie uwierzą nam pomyślą że zafałszowywaliśmy dokumenty, stwierdził Hidan
-Kto mówił że to my przekażemy dowody Konosze, wtrącił się Itachi
-Więc kto ma niby to zrobić? zapytał Kakuzo
-Ja przekaże w końcu jestem a raczej byłam jedną z najbardziej zaufanych osób piątej Hokage.
-Skoro tak bardzo ci ufali to ciekawe dlaczego wysłali za tobą list gończy? odparł sarkastycznie rzucając w moją stronę kartkę papieru na którym znajdowało się moje zdjęcie. Mimo że wiedziałam że tak się stanie to i tak zabolało.
-To chyba oczywiste, spojrzałam zaskoczona w kierunku Itachiego
-Miała dostęp do tajnych danych konohy a dwa dni temu została przyłapana z jednym z wrogów wioski. Może i hokage może mieć zaufanie do Sakury, ale nie rada zwłaszcza do której należy Danzo oznajmił.
-Sakura dobrowolnie uda się do wioski a w tej sytuacji Hokage będzie musiała jej wysłuchać wtedy przekaże jej dowody.
-Skąd pewności że jej uwierzy?
-Nie ma pewności.
Rozwinęłam zwój po czym zaczęłam go odpieczętowywać. Po chwili z kłębów dymów ujrzeliśmy średniej wielkości zwój, który rozwinęłam.
-Oryginał mapy ich podziemnej siedziby. Archiwum znajduje się w północnym skrzydle, powiedziałam wskazując pomieszczenie . Wszyscy podeszli bliżej by się przyjrzeć.
-Są dwa wejścia pierwsze znajduje się nie daleko starej siedziby klanu Uchiha oznajmiłam a Itachi drgnął ignorując to kontynuowałam dalej, drugie wejście znajduje się jakieś sto metrów za północnym murem konohy.
-Musimy jednak poczekać jakiś czas aby wszytko ucichło. Zapewne wszyscy teraz chodzą jak w zegarku nie wiedząc czego się spodziewać. Komentował czarnooki a wszyscy go słuchali.
-Po dwóch miesiącach powinno się już uspokoić, w tym czasie wszystko zaplanujemy, Pain kiwnął głową.
-W takim razie z czasem wszytko ustalimy. Do tego czasu pilnuj dalej naszego gościa Itachi a was informuje żebyście nie zrobili nic głupiego! Jest pod moją ochroną oznajmił wskazując na mnie. Zapieczętowałam mapę znów do zwoju, po czym schowałam do kabury. Wszyscy się rozeszli a my udaliśmy się o pokoju.
-Dlaczego mnie obroniłeś na zebraniu? Zapytałam będąc już w pokoju.
-Nie broniłem cie oznajmił siadając na fotelu, mówiłem tylko to co myślę.
Usiadłam na łóżku na przeciw niego.
-mimo wszytko dzięki,. powiedziałam posyłając mu lekki uśmiech.
Przez chwile o czymś intensywnie myślał patrząc na mnie.
-Dlaczego tak bardzo chronisz wioski? Zapytał po dłuższej chwili
Wzruszyłam ramionami.
-Chronię ją ponieważ mieszkają tam moi przyjaciele, urodziłam się tam, kocham to miejsce odparłam szczerze.
-Nawet jeśli ci nie uwierzą i cie skarzą?
-Nawet powiedziałam hardo, będę jej chronić nawet gdyby skazali mnie na szubienice. Wioska jest dla mnie ważna i nie zawaham się oddać swojego życia a nawet godności.
Przez chwile siedzieliśmy w milczeniu a mur który był między nami jakby na chwile upadł. Zauważyłam w jego oczach zrozumienie ale dlaczego?
Wstał i chwycił mnie za rękę zaskoczona nie opierałam się, ciągnął mnie w jakimś kierunku. Szyliśmy przez las po czym znaleźliśmy się na dużej polanie. Puścił mnie po czym stanął po środku polany, nie wiedząc o co chodzi ruszyłam za nim. Stał do mnie tyłem a jego długie włosy związane w kitkę falowały w powietrzu. Moje oczy nie mogły się oderwać od jego twarzy, która nostalgicznie patrzała w słoneczne niebo z którego zaczęły spadać płatki śniegu. Odwrócił się w moją stronę.
-Chce cie trenować, powiedział nagle przerywając cisze.
-Że co? Zapytałam zszokowana,
-Chcesz chronić wioskę a martwa na nic się jej się przydasz. Na swojej drodze spotkasz wielu przeciwników z którymi będziesz musiała walczyć. Nikt cie wtedy nie ruszy na pomocy musisz liczyć tylko na siebie.
-Ale co ty byś miał z tego? W końcu sam jesteś ich wrogiem? patrzałam na niego szukając w tym jakiejś logiki. Czarnooki uśmiechnął się smętnie a mnie coś ukuło w sercu.
-Może kiedyś się dowiesz oznajmił tajemniczo po czym aktywował sharingan.
Władysław St. Reymont "
Spojrzałam na Itachiego, który spał na drugim łóżku odwrócony do mnie plecami. Położyłam się bokiem w jego kierunku podziwiając spływającą kaskadę długich kruczoczarnych włosów. Wsłuchując się w jego spokojny oddech przymknęłam oczy, pozwalając aby zalała mnie fala ponurych wspomnieni.
Było ciepłe późne popołudnie, znad zachodu zaczęły pojawiać się ciemne chmury okalające jasne niebo. Wracałam właśnie z treningu, dziś miał wrócić tata dlatego żwawym krokiem podążałam w stronę domu.
Spojrzałam na przechodniów, którzy patrzeli w moim kierunku dziwnym wzrokiem. Widząc że ich obserwuje przyśpieszali kroku odwracając się zaniepokojona zaczęłam biec wąskimi uliczkami, potrącając po drodze kilka osób. Dobiegłam do drzwi mojego domu. Próbując opanować nie równy oddech pociągnęłam za klamkę, po czym weszłam do środka. Z salonu docierały do mnie czyjeś rozmowy,wkroczyłam do salonu zawracając na sobie uwagę wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu. Spojrzałam na mamę, która nie zauważając mnie płakała przyciskając do piersi zdjęcie ojca. Nie! To nie może być prawda! pomyślałam czując jak do moich oczu zbierają się łzy. Spojrzałam na czyjąś dłoni, która znalazł się na moim ramieniu.
-Proszę przyjąć moje najszczersze kondolencje! Spojrzałam na starego przyjaciela Ojca. Podziękowałam mu, po czym poprosiłam wszystkich o opuszczenie domu. Podeszłam do matki i ją objęłam próbując hamować łzy.
-Ććć nie płacz, mówiłam łamiącym się głosem przytulając ją jeszcze mocniej. Objęła mnie, po czym zaszlochała jeszcze głośniej. Po policzku popłynęły nie chciane łzy. Szybko je wytarłam. Muszę być silna, silna za nas dwie pomyślałam.
Stałam nad trumną trzymając w ręce białą róże. Bez wyrazu patrząc na w wykopany dół rzuciłam biały kwiat na drewniane wieko trumny, po czym stanęłam obok Naruto i patrzałam jak zakopują dół. Poczułam coś wilgotnego na policzku, spojrzałam na niebo z którego zaczęły spadać krople deszczu z coraz to większą siłą. Wszyscy zaczęli się rozchodzić tylko Naruto przymnie trwał. Rozpętała się burza, a po chwili usłyszałam pierwsze grzmoty. Naruto gestem ręki pokazał żebyśmy się zbierali, ale zostałam jeszcze chwile mimo dłuższych nalegań blondyna. Ruszyłam w kierunku domu, gdzie czekała na mnie pogrążona w żałobie matka. Nie chciała pojawić się na pogrzebie, rozumiałam ją bardzo go kochała i wolała go zapamiętać żywego niż martwego w trumnie. Weszłam cała mokra do domu, odgarnęłam przyklejone do mojej twarzy włosy, po czym ruszyłam do sypialni matki. Popchnęłam uchylone drzwi stanęłam a z mojego gardła wyrwał się głośny krzyk upadłam z hukiem patrząc na bezwładne zwisające ciało. Obraz stał się rozmazany a moim ciałem wstrząsnął spazmatyczny szloch.
Otworzyłam szybko oczy i usiadłam. Czując na sobie materiał zaskoczona spojrzałam na koc, którym byłam przykryta. , Odwróciłam się w kierunku Itachiego, jednak jego już nie było. Z westchnieniem wywlekłam się z łóżka i ruszyłam w kierunku łazienki. Odświeżona wróciłam do pokoju poprawić łóżko. Na szafce zauważyłam ubrania i karteczkę. Chwyciłam za kartkę papieru.
Masz tu ubrania na dzisiaj ubierz się, przyjdę po ciebie przed ósmą.
Itachi
Gotowa upadłam na skórzany fotel znajdującym się przy małym regale z książkami, wzięłam pierwszą lepszą książę, przewracając co chwila kartkę patrzałam na wskazówki zegara. Słysząc dźwięk otwieranych drzwi zamknęłam książkę, po czym spojrzałam w ich kierunku.
-Co ty tu robisz? zapytałam nie spodziewając się tutaj blondyna.
-Ja też się ciesze że cie widzę, odparł urażony przewróciłam oczami.
-Co czytasz? zapytał siadając na łóżku,
-Książkę z jakimiś technikami nie czytałam dokładnie, odpowiedziałam szczerze.
-Widać że ci się nudzi, stwierdził ze śmiechem blondyn.
-Ta atrakcji to tu żadnych nie ma, przyznałam mu racje, blondyn wzruszył ramionami
-To może ci jakieś zafunduje? Zapytał tajemniczo po moich plecach przeszedł niepokojący dreszcz.
-Chętnie bym się zgodziła, ale niestety Itachi przyjdzie po mnie za jakieś półgodziny, oznajmiłam zapalając w myślach czerwoną lampkę.
- Trudno, syknął po czym szybko opuścił pokój. Zaskoczona patrzałam jak blondyn opuszcza pokój, ta dwójka raczej nie przepada za sobą pomyślałam po czym wstałam. Słysząc po raz drugi dzisiejszego dnia jak drzwi od pokoju zostają otwarte wydałam z siebie dźwięk niezadowolenia. Tym razem Był to Itachi patrzał na mnie zimno jak to miał w zwyczaju.
-Kto tu był? Przez chwile zastanawiałam się czy mu powiedzieć, ale wolałam go nie okłamywać.
-Tak Deidara, w czymś problem? zapytałam zmarszczył niebezpiecznie brwi.
-Lepiej z nikim się tutaj nie zadawaj. Westchnęłam znudzona rzucając mu niezadowolone spojrzenie,
-A co miałam zrobić? Ja go nie zapraszałam sam wszedł do pokoju,
-Chodzi za mną, Oczywiście pomyślałam poirytowana,
-Dokąd? Spojrzałam na niego pokazując mu, że mam powoli dość jego wszystkich nakazów.
Nie odpowiedział tylko wyszedł, jak głupia pobiegłam z nim, i tyle było z mojego małego buntu. Wścieła niczym pitbull gotowa rzucić się komuś do gardła zrównałam się z nim.
-posłuchaj nie lubię się tłumaczyć, po drugie nie mogę cie cały czas pilnować zwłaszcza że mam też swoje obowiązki.oznajmił
-Co związku z tym? warknęłam krzyżując ręce,
-Fajnie by było, gdybyś się zastosowała do moich rad. Nie rzucaj się w oczy! syknął popychając mnie do przodu.
-Łatwo powiedzieć trudniej zrobić, wcięłam mu się w słowo przypominając sobie sytuacje z wczoraj. Weszliśmy do wielkiej jadalni gdzie już miałam zaszczyt być już wczoraj.
-Chodzi ze mną, lepiej żeby sytuacja z wczoraj się nie powtórzyła.
Weszliśmy do przestarzałej kuchni Itachi zaczął przygotowywać jedzenie. Nie wiedząc co ze sobą zrobić usiadłam na krześle znajdującym się w rogu kuchni. Obraz przestępcy klasy S przy garach bezcenne, pomyślałam patrząc jak Uchiha coś kuchci przy garach.
-Podasz mi talerze? Leżą w górnej szafce na końcu. Wstałam i szybko sięgnęłam do szafki wyciągając dwa talerze i mu podałam.
-dzięki, powiedział chwytając za talerze dotykając przez przypadek mojej ręki, poczułam jakby prąd przeszył moje ciało jak oparzona zamaszystym ruchem zabrałam rękę.
-podać co jeszcze? zapytałam przyciskając do siebie dłoni.
-nie, odpowiedział patrząc się na mnie badawczo odwróciłam twarz czując że się czerwienie. Podał mi talerz z jedzeniem, po czym ruszyliśmy do jadalni. Nie mając apetytu zaczęłam bawić się jedzeniem, czując natarczywe spojrzenie Itachiego postanowiłam jednak zacząć jeść. Jedzenie okazało się przepyszne, puste talerzy zabrał Itachi odstawiając je do zlewu w kuchni.
-Co teraz? zapytałam opierając się o framugę drzwi.
-Teraz pójdziemy na zebranie, oznajmił stając przede mną.
-Tak szybko? Myślałam że odbędzie się dopiero pod wieczór,powiedziałam zaskoczona.
-To nie ja ustalam, wzruszyłam ramionami przepuszczając go w drzwiach a jego włosy musnęły mi twarz. Zebranie odbywało się w pomieszczeniu w którym widziałam się z Painem za pierwszym i drugim razem. Wszyscy byli tutaj i zajmowali miejsca przy stole.
-I jak mam niby nie zwracać na siebie uwagi? Szepnęłam do czarnowłosego, który to słysząc westchnął bezradny. Podeszliśmy do wielkiego stołu i usiedliśmy. Jedną ręką dotknęłam kabury którą miałam cały czas przy sobie. Po upewnieniu się że zwój znajduje się na swoim miejscu spojrzałam na innych.Wydawali się nie zwracać na nas uwagi.
-Gdzie jest Pain? zapytałam cicho Itachiego
-Powinien się za chwili zjawić, wraz z wypowiedzianymi słowami przed nami pojawił się rudowłosy.
-Witam wszystkich, przywitał się z mrożącym krew w żyłach spojrzeniem. Spojrzał w moim kierunku nie odwracałam wzroku hardo patrzałam w mordercze spojrzenie rinnegana.
-Jak wiecie mieliśmy styczności z Danzo od początku powstania Akatsuki, sprawił nam nie małe kłopoty i nie tylko nam. Dlatego go wyeliminujemy.
-Czyli że mamy go sprzątnąć? zapytał Kisame
-Nie zamiast brudzić sobie ręce pogrążymy go na oczach jego wioski ujawniając jego przekręty. Jego wioska już sama się nim zajmie oznajmił.
-A jak mamy zdobyć dowody? Bo to co do teraz zebraliśmy z twojego polecenia na nic nam się nie przyda.
-Owszem dlatego zawarłem umowę z Haruno której nie dopełniła, powiedział ostro Pain patrząc na mnie .
Wzruszyłam ramionami, wyciągnęłam zwój i położyłam na stole.
-Mój pobyt w wiosce czy poza nią już nie jest ważny. Skoro by zdobyć obciążające dowody wystarczy włamać się do jego siedzimy, powiedziałam lekko zdenerwowana.
-nie złamałam umowy! Zdobyłam tyle informacji ile zdołałam, zdobyłam mapę i tera oczekuje na wypełnienie waszej części umowy. Odpieczętuje zwój i dam wam mapę korzenia i tak jak się z tobą umawiałam włamiecie się do ich archiwum.
-Dobra ale jak zdobędziemy informacje to co potem? Przecież nie uwierzą nam pomyślą że zafałszowywaliśmy dokumenty, stwierdził Hidan
-Kto mówił że to my przekażemy dowody Konosze, wtrącił się Itachi
-Więc kto ma niby to zrobić? zapytał Kakuzo
-Ja przekaże w końcu jestem a raczej byłam jedną z najbardziej zaufanych osób piątej Hokage.
-Skoro tak bardzo ci ufali to ciekawe dlaczego wysłali za tobą list gończy? odparł sarkastycznie rzucając w moją stronę kartkę papieru na którym znajdowało się moje zdjęcie. Mimo że wiedziałam że tak się stanie to i tak zabolało.
-To chyba oczywiste, spojrzałam zaskoczona w kierunku Itachiego
-Miała dostęp do tajnych danych konohy a dwa dni temu została przyłapana z jednym z wrogów wioski. Może i hokage może mieć zaufanie do Sakury, ale nie rada zwłaszcza do której należy Danzo oznajmił.
-Sakura dobrowolnie uda się do wioski a w tej sytuacji Hokage będzie musiała jej wysłuchać wtedy przekaże jej dowody.
-Skąd pewności że jej uwierzy?
-Nie ma pewności.
Rozwinęłam zwój po czym zaczęłam go odpieczętowywać. Po chwili z kłębów dymów ujrzeliśmy średniej wielkości zwój, który rozwinęłam.
-Oryginał mapy ich podziemnej siedziby. Archiwum znajduje się w północnym skrzydle, powiedziałam wskazując pomieszczenie . Wszyscy podeszli bliżej by się przyjrzeć.
-Są dwa wejścia pierwsze znajduje się nie daleko starej siedziby klanu Uchiha oznajmiłam a Itachi drgnął ignorując to kontynuowałam dalej, drugie wejście znajduje się jakieś sto metrów za północnym murem konohy.
-Musimy jednak poczekać jakiś czas aby wszytko ucichło. Zapewne wszyscy teraz chodzą jak w zegarku nie wiedząc czego się spodziewać. Komentował czarnooki a wszyscy go słuchali.
-Po dwóch miesiącach powinno się już uspokoić, w tym czasie wszystko zaplanujemy, Pain kiwnął głową.
-W takim razie z czasem wszytko ustalimy. Do tego czasu pilnuj dalej naszego gościa Itachi a was informuje żebyście nie zrobili nic głupiego! Jest pod moją ochroną oznajmił wskazując na mnie. Zapieczętowałam mapę znów do zwoju, po czym schowałam do kabury. Wszyscy się rozeszli a my udaliśmy się o pokoju.
-Dlaczego mnie obroniłeś na zebraniu? Zapytałam będąc już w pokoju.
-Nie broniłem cie oznajmił siadając na fotelu, mówiłem tylko to co myślę.
Usiadłam na łóżku na przeciw niego.
-mimo wszytko dzięki,. powiedziałam posyłając mu lekki uśmiech.
Przez chwile o czymś intensywnie myślał patrząc na mnie.
-Dlaczego tak bardzo chronisz wioski? Zapytał po dłuższej chwili
Wzruszyłam ramionami.
-Chronię ją ponieważ mieszkają tam moi przyjaciele, urodziłam się tam, kocham to miejsce odparłam szczerze.
-Nawet jeśli ci nie uwierzą i cie skarzą?
-Nawet powiedziałam hardo, będę jej chronić nawet gdyby skazali mnie na szubienice. Wioska jest dla mnie ważna i nie zawaham się oddać swojego życia a nawet godności.
Przez chwile siedzieliśmy w milczeniu a mur który był między nami jakby na chwile upadł. Zauważyłam w jego oczach zrozumienie ale dlaczego?
Wstał i chwycił mnie za rękę zaskoczona nie opierałam się, ciągnął mnie w jakimś kierunku. Szyliśmy przez las po czym znaleźliśmy się na dużej polanie. Puścił mnie po czym stanął po środku polany, nie wiedząc o co chodzi ruszyłam za nim. Stał do mnie tyłem a jego długie włosy związane w kitkę falowały w powietrzu. Moje oczy nie mogły się oderwać od jego twarzy, która nostalgicznie patrzała w słoneczne niebo z którego zaczęły spadać płatki śniegu. Odwrócił się w moją stronę.
-Chce cie trenować, powiedział nagle przerywając cisze.
-Że co? Zapytałam zszokowana,
-Chcesz chronić wioskę a martwa na nic się jej się przydasz. Na swojej drodze spotkasz wielu przeciwników z którymi będziesz musiała walczyć. Nikt cie wtedy nie ruszy na pomocy musisz liczyć tylko na siebie.
-Ale co ty byś miał z tego? W końcu sam jesteś ich wrogiem? patrzałam na niego szukając w tym jakiejś logiki. Czarnooki uśmiechnął się smętnie a mnie coś ukuło w sercu.
-Może kiedyś się dowiesz oznajmił tajemniczo po czym aktywował sharingan.